wtorek, 2 kwietnia 2013

Serce Śmierci 6

No i nowa część :)
A tak nawiasem mówiąc, chyba mamy nową Djkę :D
Piosenka dla was od Sharon Dreams :)
 
___________________
 
 
 
 
 
 
_____________________________
 
Oraz piosenka ode mnie, przy której zawsze płaczę i ciężko mi było napisać fragment ze szpitalem :)
 
 
 
 
 
 
 
 
_________________________________
 
 
 
 
 
Dziękuję za komentarze. Przez was jedyne co w najbliższym czasie robiłam, to siedziałam przed swoim notebookiem i pisałam ciąg dalszy! A mamuśka mi ciągle przerywała ganiając do roboty ;d
 
_________________________________
 
 
 
 
 
 
 
__________________________________
 
 
 
    To do niego nie podobne. Dorian opamiętany?
- W co Ty grasz? - zapytałam, a on jeszcze bardziej spoważniał.
    Już nie przypominał tego gnoja, który każdą kusi do swojego łóżka. Może to jego kolejna zagrywka? Nie. Nie wyglądał już na gracza, nie wyglądał w ogóle na osobę, która chciałaby kogoś uwieźć. On po prostu... Raptownie się zmienił?
    Na moje pytanie wzruszył rękoma.
- Odpowiedz - zażądałam, bo serio się jego postawy wystraszyłam.
- Na co? - uniósł brew - Widzę, że jesteś zdołowana. Nie zamierzam Cie wkurzać bardziej - odpowiedział powoli.
    Że co? Zabrakło mi słów. On chyba wyczytał to z mojej twarzy, bo po chwili dodał:
- Natasho, chyba nie myślałaś, że jestem taki przez cały czas - pochylił się bliżej mnie nadal poważny - Wiem, że dzieje się coś z Tobą. Nie zamierzam pytać. Nie zamierzam Ci pomagać jeśli tego nie chcesz. Ale tym bardziej nie zamierzam być dzisiaj na Twojej czarnej liście.
    Zamknęłam usta, bo pod wpływem jego przemiany, samoistnie mi się otworzyły. Zamrugałam parę razy, żeby się przekonać, czy to jest faktycznie prawda. On nadal był pochylony, lecz po chwili jego warga drgnęła i wyłonił swój miażdżący uśmiech. Ale nadal nie był on uwodzicielski.
- To podpiszesz? - zapytał.
    Jasne. Podpis. Spuściłam głowę i wzięłam w drżące ręce kartkę. Zwizualizowałam sobie długopis i podpisałam. Wstałam i bez słowa skierowałam się w stronę wyjścia na trzęsących się nogach. Ledwo dosłyszalnie usłyszałam jego słowa 'Trzymaj się, Nash'.
    Za dużo wrażeń na jeden dzień.

***

    Wchodząc do szpiatala musiałam użyć swoich mocy, aby stać się niewidzialną i oczywiście zmienić strój na poprzedni zestaw. Wędrując długim korytarzem zerkałam na ludzi, którzy siedzieli na niewygodnych krzesłach w poczekalni. Niektórzy byli spokojni, ale im bardziej zagłębiałam się w stronę OJOMu, tym bardziej ludzie byli zasmuceni i płakali przytulając się do osoby towarzyszącej. Stanęłam nad rodzicami, którzy czekali na werdykt lekarza o dalszym losie ich 6letniej córeczki. Jasnowłosa kobieta płakała na ramieniu męża, bujając się z nerwów. Mężczyzna trzymał jej głowę i dawał jej słowa pocieszenia, jednakże widać było, że sam w nie nie wierzy. Oczy mu się szkliły wszelkim bólem.
    Zrobiłam krok w ich stronę i położyłam im dłonie na głowach uspakajając ich. Raptownie szloch matki lekko zelżał, a ojciec zamknął oczy.
   Cóż, przynajmniej w ten sposób mogłam im pomóc przed przyjściem lekarza ze złą informacją. Odwróciłam się i przenikając przez sąsiednie drzwi, weszłam do sali operacyjnej. Mała dziewczynka leżała zakrwawiona, a dokoła wędrowali lekarze reanimując ją. Podeszłam do niej przenikając przez lekarzy i położyłam bezpośrednio dłoń na jej głowie.
    Urocza blondyneczka usiadła i podała mi rękę, którą do niej wyciągnęłam. Zeskoczyła z łóżka i się odwróciła.
- Tto ja? - zająknęła się.
- To poprzednia Ty, Samanto. Teraz jesteś wolna - odwróciła się do mnie nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- A rodzice?
- Rodzice czekają na Twoje ciało. A Ty teraz przeniesiesz się do innej krainy - uśmiechnęłam się.
- Ale...ale... Ja ... Umarłam?
- Tak - oznajmiłam krótko łapiąc ją za dłoń.
- A Ty? Kim jesteś? Aniołem? - zapytała.
- Można by tak powiedzieć, skarbie.
- Ja też będę aniołem?
- Czym sobie tylko zamarzysz, Samanto - poklepałam ją po główce. Ona się uśmiechnęła - To co, mogę Cie przenieść?
- Gdzie?
- Do lepszej krainy. Tam zaczniesz nowe życie.
     Pokiwała lekko głową i zamknęła oczy, kiedy wysłałam ją do swojej firmy.
    I w tym samym czasie usłyszałam piskliwy dźwięk maszyny, która oznaczała wstrzymanie akcji serca, przez co dostałam ciarki na plecach.

 
***

 
    Dobra, myślałam że lepiej się poczuję po swojej pracy, ale jakoś to tylko pogorszyło sprawę. Wchodząc na górkę niedaleko mojego domu, musiałam podtrzymać się drzew, żeby się nie ześlizgnąć. Przez noc zwilżyło się trochę podłoże i buty same się ślizgały.
    Czasem lubię przyjść w zaciszne miejsce, żeby pomyśleć. Jak praca nie dała mi potrzebnego ukojenia, może to coś przyniesie. W szczególności w taką pogodę jak ta- ciepło odbijało się od mojego ciała, powodując przyjemne dreszcze. A cała roślinność, która znajdowała się teraz wokół mnie dawała niesamowity, naturalny, kojący zapach.
    Las dawał mi siłę, dawał czasem słowa otuchy, kiedy w moim martwym życiu pojawiały się znaki zapytania. Mimo że dosłownie nie odpowiadał, słuchał mnie jak skarżyłam się na problemy, które w porównaniu z dzisiejszym dniem...są niczym.
    Bez koca usiadłam na samym wierzchołku góry i zamknęłam oczy wsłuchując się w ćwierkające ptaszki, melodie liści, oraz... zbliżające się kroki tuż za mną?
    Odwróciłam się i moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna w skórze z potarganymi włosami. Uśmiechął się do mnie.
- Wybacz, myślałem że to miejsce jest wolne - powiedział i kiwnął głową speszony.
- Oczywiście - zabiło mi mocno moje martwe serce - Jest wolne. Nie zaklepałam sobie go na własność, Brayan - uśmiechnęłam się i poklepałam ziemie obok siebie, aby zachęcić go do podejścia.
    Usiadł obok mnie powoli i się nie pewnie spojrzał.
- Znowu problemy? - zapytałam. Spojrzałam się w jego oczy i zobaczyłam w nich wielką samotność. Znowu zabiło mi serce. Cholera. Najpierw łzy a teraz...
- Problemy zawsze istnieją - spojrzał się na przeciw siebie - Z czasem pewnie znikną, tak jak i my - wzruszył ramionami i zaczął wyrywać trawę spod siebie.
- Racja - odparłam cicho i przybliżyłam kolana do swojej klatki piersiowej.
- A u Ciebie? - wwiercił znowu swój wzrok we mnie - Widzę, że nie za dobrze upłynął Ci dzisiejszy dzień. Problemy z przyjaciółką, czy z życiem?
     Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na swoje nogi.
- Nie... Nic - odpowiedziałam cicho. Odwrócił się ode mnie i znowu zaczął zajmować się trawą.
- Jak wolisz przemilczeć swój ból, rozumiem - powiedział łagodnie. Podniósł niewielki kamień leżący obok niego i rzucił nim przed siebie.
    Patrzałam jak się turlał coraz niżej, niżej aż w końcu zatrzymał się przy głazie.
    Może powinnam mu powiedzieć? W końcu nie znam go, on nie zna mnie, a słyszałam, że czasem lepiej wyżalić się osobie nieznanej, niż bliskiej. Nie może mnie w żaden sposób skrytykować, ale za to może pomóc mi psychicznie. Może czasem komuś trzeba zaufać, niż kierować się zasadami?
    Ale nie, nie mogę mu opowiedzieć o swojej pracy. W końcu może mnie uznać za dziwaczkę, która jest psychicznie chora uważając się za istotę nierealną.
    Ale zawsze mogę mu opowiedzieć prawdę, pomijając parę szczegułów, prawda?
    Raz kozia śmierć. Wypuściłam wcześniej wstrzymywane powietrze.
- Chcą mnie przenieść. Dostanę awans jutro - zaczęłam w skrócie. On tylko spojrzał się na mnie, nie przerywając. Kontynuowałam - Nie jestem z tego zadowolona, bo to się wiąże z tym, że nigdy więcej tu nie wrócę, nie zobaczę przyjaciółki ani nikogo mi znanego. Będę pochłonięta pracą, nie będę mogła telefonować ani brać dnia wolnego, bo nowa posada będzie pochłaniała mnie 24 godziny na dobę. Oczywiście, gdybym miała wybór, odrzuciłabym propozycje, ale... Nie mogę. To moje dziedzictwo. To moje prawdziwe życie. Moja przyszłość - westchnęłam i tym razem ja rzuciłam kamieniem, ale natrafił na drzewo i rozległ się huk.
- Pamiętaj, że nikt nie ma osądzonej z góry przyszłości. Nie ważne w jakiej rodzinie się urodziłaś, sama dysponujesz swoją przyszłością - odparł spokojnie i nadal mi się przyglądał. Serce znowu się odezwało, aż złapałam się za klatkę piersiową.
- W sumie racja, ale jeżeli nie przyjmę tej posady... Nie wiem jak skończe. U mnie w rodzinie jest tylko jedna droga. Albo nią pojedziesz, albo... - wzruszyłam ramionami.
- Jeżeli tak mówisz... Ale powiedz szczerze. Wolisz się męczyć niż wybrać otchłań? - zapytał.
    W sumie racja. Albo będę się katować pracując jako prezes, albo... Czasem NIC jest lepsze od nerwów. Wiem, że nie ma jednej drogi. Może i jest jedna widoczna, ale to nie zmienia faktu, że zawsze trzeba szukać jakieś innej, niewidocznej ścieżki.
    Innej ścieżki mojego nieistniejącego życia.
- Sama nie wiem - schowałam twarz w dłoniach - Ja nic już nie wiem. Już nie wiem co o tym myśleć.
- Wiesz co? - powiedział z lekkim uśmieszkiem, przez co zaparło mi dech w piersiach - Przy problemach pomaga mi cisza. Wsłuchaj się w nią, a ona Ci odpowie co powinnaś zrobić.
    Spojrzałam się niepewnie na niego a on tylko do mnie mrugnął.
- Zamknij oczy i spróbuj. W końcu nic Cie to nie kosztuje - oznajmił i sam to uczynił.
    A ja poszłam w jego ślady i weszłam w kraine niezupełnej ciszy.
***

    Klap, klap. Zimne krople deszczu spadały na mój nos i czoło. Cholera, zaraz lunie - pomyślałam sobie.
- Chyba powinniśmy się zbierać - powiedział po czym wstał i wyciągnął rękę, aby mi pomóc. Ujęłam ją, lecz przy zetknięciu naszych skór poczułam delikatne dreszcze przechodzące przez całe ciało. Jak tylko stanęłam na nogi, puściłam go. Poprawiłam bluze i ruszyłam razem z nim w stronę stromej górki. Ledwo co zrobiłam krok, a już moje buty zaczęły się ślizgać.
- Lepiej uważaj, bo zjedziesz - powiedział lekko drwiąco. Złamałam się jego czarnej skóry i starałam się nie zrobić z siebie ofiary.
- Martw się o siebie - odparowałam na co on tylko się zaśmiał.
- Jak tam wolisz - drwił ze mnie, a moje nogi znowu prawie zrobiły szpagat. Tym razem dołączyłam drugą rękę do podrzymywania się. Nie, nie mogę przy nim wywinąć orła. Nie mogę. Jaka siara...
    Deszcz zaczął przybierać na sile, przez co podłoże stało się jeszcze bardziej ślizgie. A moje nogi zaczęły jeszcze bardziej się rozjeżdżać. Do jasnej cholery.
- Trzymasz się? - znowu się zaśmiał.
- A nie widzisz?
- Widzę, widzę. A właściwie czuję - zaśmiał się przez co znowu zaparło mi dech w piersiach - Zaraz mi oderwiesz rękę.
- Ale przynajmniej nie wyląduję na błocie, racja? - zapytałam sucho, ale w głebi duszy czułam ekstytację, że go dotykam.
- Racja, racja.
    I właśnie po tych słowach, kiedy byliśmy już prawie na samym dole, wpadłam w poślizg i upadłam na plecy ciągnąc go za sobą. Podrzymał się rękoma, ale to nie zmianiało faktu że nasze twarze, nasze usta prawie się zetknęły. Spojrzałam na jego oczy, które stały się jeszcze bardziej ciemniejsze, niż wcześniej. Teraz wyczytałam z nich troskę, ciepło, oraz... pożądanie? Wpatrywał się we mnie, nie bardzo widząc co w tej chwili zrobić. Wiedziałam, że wie, ale nie jest przekonany, czy mu na to zezwolę. Przeniósł wzrok na mojer usta. Jego wargi lekko się rozchyliły ale nadal leżał na mnie nieruchomo, jakby czas się zatrzymał. Myślałam, że serce, które nigdy wcześniej nie biło, zaraz wyleci z mojego ciała i wyląduje w jego klatce piersiowej.. przełknęłam głośno ślinę pod wpływem presji i podniosłam lekko głowę, aby mrowienie w ustach ustało, przy dotyku jego warg. Ustało, lecz po chwili mrowienie przeniosło się do całego ciała, a ja nagle poczułam większy głód. Głód spowodowany potrzebą dotykania jego całego ciała. Głód spowodowany jego osobą, jego ustami, włosami, a po chwili i językiem kiedy poczułam jak nieśmiało dotyka swoim językiem mojego.
   Usłyszałam głośny dzwonek swojej komórki i odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
    Cholera jasna, zabiję tą osobę.


____________________________________
 
 
PRZECZYTAJ!
Cieszę się za dużą liczbę komentarzy m.in dlatego, że całkiem niedawno się przeniosłam na blogspot. Jedno pytanie. Chcielibyście poczytać także inne opowiadania mojej roboty? Jak tak, głosujcie w sondzie. Jeżeli będzie dużo głosów na TAK, założę następnego bloga z nowymi opowiadaniami :)
 
Tak poza tym dziękuję wam za wasze opinie. Jeżeli będzie pod tym postem w miare dużo komentarzy, za parę dni powinien się pojawić nowy rozdział :) Mogę wam zdradzić, że w następnej części będzie kompletny zwrot akcji. Z tego co widzę, nikt się nie domyśla, a więc zszokowanie będzie gwarantowane :D
Tak więc udostępniajcie, obserwujcie i co najważniejsze KOMENTUJCIE :)
jakbyście mogli, polecajcie moje opowiadania innym :)
 
Dziękuję wam za wszystko :)
 
Ps. W zakładce SPAM dawajcie stronki swoich blogów, z lekkim zarysem o czym jest :) Dodawajcie także piosenki, które chcecie by się pojawiły. Obrazy, filmiki...
Blog jest wykonany dla was. Pamiętajcie o tym :)
 
 

13 komentarzy:

  1. Oesu!!
    Jakie zaskoczenie?!:o
    Podoba mi się, że Dorian jednak ma w sobie trochę empatii. :)
    Brayan.
    Hmmm. Wydaje mi się, że to będzie bardzo ciekawa postać w Twoim opowiadaniu. :) Najpierw radzi Nat, później ją całuje. Nie ma co. Na pewno będzie ciekawie. :)
    Czyżby to on był - (...)nieznajomy, który rozbudza w niej umarłe uczucia. ?
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to właśnie on :)
      Nieznajomy, przy którym pierwszy raz w 'życiu' łomocze jej serce :)

      Usuń
  2. Super! Jestem wręcz uzależniona od tego opowiadania:) Dzięki za to,że wstawiasz moje piosenki,które polecam.
    pozdrawiam i miłego pisania!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadanie jest po prostu świetne! Co rozdział to coraz zajebistrze! Trzymaj tak dalej!
    Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by zobaczyć lub skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O cholera! Takiej relacji między nimi się nie spodziewałam! Czekam na następny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do opowiadania: Hahaha... ale mi narobiłaś strachu. Na początku myślałam, że Dorian będzie tym chłopakiem, który skradnie jej serce i myślę: O nie... Ale na szczęście spotkała się z Brayanem i kamień z serca. Na końcu mnie to nie zaskoczyło, bo tego się spodziewałam. Zaskoczyłoby mnie jakby się nie pocałowali ;). Jestem ciekawa co to będzie za zaskoczenie i nawet jeśli się domyślam to lepiej nie zdradzę. Zobaczymy czy dobrze przypuszczam.
    A tak na marginesie to widzę, że lubisz Avril. Ja tak samo. Co do nowych opowiadań JESTEM CAŁKOWICIE ZA!
    Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały.
    Pozdrawiam Evelyn

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytalam wlasnie wszystkie rozdzialy ! Jestem pod ogromnym wrazeniem, moja jedna uwaga?? Powinnas zrobic archiwum i zrobic po jednym poscie by latwiej bylo to czytac, bo jedziesz do goty i za chwile znowu na dol, to troche wkurzjace ;/ ALe jesli chodzi o tresc to zakochalam sie i czekam na NEXT !
    Dziekuje rowniez za tak mile rozdzialy od CIebie ;) Skoro spodobala Ci sie Mistyczna Akademia to zapraszam na moje drugie opowiadanie ;) http://opowiadaniaaaa.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    Wakako ;))
    Ps Leci obserwacja ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twoje opowiadanie! Taka oryginalna fabuła! Dodałaś to dzisiaj, ale mam nadzieję, że w czwartek się kolejny pojawi. Nie mogę się doczekać
    Pisz szybciej i oby ten 'zwrot akcji' aż tak mnie nie załamał ;D
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super opowiadania! Szczerze mówiąc wchodząc na twój blog spodziewałam się czegoś innego, następnych błahych opowiastek. Znalazłam jednak coś innego... To, czego szukałam! Czekam na następne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to !!!
    Normalnie ekstra : ten pocałunek, ta rozmowa, ten chłopak CUDO !
    Braya, wpadł na pomysł, a teraz mam nadzieję, że Nasha go zrealizuję :)

    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.