___________________
_________________
Złapałam kubek z ciepłą melisą i powędrowałam do Fiss. Zapukałam i po cichu otworzyłam.
Przyjaciółka leżała na łóżku z kartką i długopisem, a po jej policzkach leciały spokojne łzy. Podniosła głowę i uniosła brew.
- Przyniosłam Ci herbatkę - wkazałam na kubek i położyłam ją na stolik nocny.
- Dzięki - usiadła i zrobiła mi miejsce, abym usiadła - Pod wpływem nerwów zapisałam sobie parę pytań do Ciebie. Aby nie zapomnieć - wzruszyła ramionami i dłonią otarła łzy. Podeszłam do niej i usiadłam sztywno. Serce waliło mi jak oszalałe, z resztą już do tego przywykłam. Od bardzo dawna (niemalże od tysiąca lat) nie biło mi serce. A teraz? Puka mi w piersi prawie zawsze.
- To zaczynaj.
- No to... - spojrzała na liste i próbowała rozczytać siebie - Czemu mi nie powiedziałaś? - uniosła wzrok na mnie.
- Bo... - odkaszlnęłam - Mamy swój Wielki Kodeks Śmierci. Jedna z jej zasad zakazuje mówić o naszej rasie innym gatunkom, że tak powiem. Jeżeli zaś powiemy, istnieje jakieś... niebezpieczeństwo dla nadawcy, jak i odbiorcy.
- Jakie?
- Nie wiem. Mój tatko, to znaczy szef tego pilnuje, nie wiem co się dzieje wtedy. Nikt tego nie wie, oprócz właśnie niego.
- Twój ojciec jest szefem ?!
- No tak. Jestem jedyną córką... I z tym się wiążą kolejne moje obowiązki - Wzruszyłam ramionami i spuściłam głowę.
- Jakie?- zapytała od razu.
- Między innymi to, że przejmuję teraz jego tron. I nie będę mogła opuszczać swojego biura. Nie będę mogła się zbliżać do was. Będę odizolowana.
- CO?! - warknęła - Jak to?! To... Zaraz, zaraz. Ty mówiłaś mi to. Ale...
- Ja Ci wszystko mówiłam, Fiss- powiedziałam ze skruchą - Ale omijałam niektóre szczegóły...
- Szczegóły? To mają być szczegóły?! - westchnęła wściekła - Nash, ja rozumiem, że zasady, ale ... przyjaźń? Wiesz co symbolizuje przyjaźń, prawda?
- Tak, wiem. I Cie rozumiem. Ale... Mogę to jakoś naprawić? - spojrzałam na nią i oczy zamgliły mi się łzami.
Spodziewałam się, że zaraz walnie mnie w policzek. Ale ona spuściła głowę na całą zapisaną kartkę i przez chwilę się w nią wpatrywała. Zauważyłam na niej gryzmoły, jakieś przekreślone, podmokłe przez łzy wyrazy, które formowały się w pytania. Na które miałam odpowiedzieć. Podniosła jeszcze raz głowę i uniosła brew, kiedy zobaczyła, że po moim policzku poleciała łza. Jednakże znowu powrócił jej ponury, smutny wyraz twarzy.
- Zapytałam się czy wiesz, co symbolizuje przyjaźń... - zapytała.
- Tak wiem. Byłam zołzą. Ty mi wszystko mówiłaś, byłaś szczera, a ja...
- NIE! - przerwała mi - Czyli nie wiesz co znaczy przyjaźń, prawda?
- Wiesz... Jesteś moją pierwszą i jedyną przyjaciółką, od wielu, wielu lat... - zobaczyłam, że delikatnie jej usta wykrzywiły się w pół uśmiechu, a oczy się załzawiły. Po chwili zgniotła całą kartkę i rzuciła w kąt.
- Przyjaźń to wybaczenie, Natasho - stwierdziała i rzuciła mi się na szyję, przytulając mnie, a ja odwzajemniłam uścisk.
***
Po paru godzinach rozmów z przyjaciółką, dowiedziała się o mnie niemalże wszystko. Powiedziałam jej o swojej rasie, o kodeksie (krótko, aby jej nie zanudzić), oraz o wszystkich zdolnościach, jakie posiadamy. Opowiedziałam jej także jak wygląda moja praca.
- Ale jak to działa? Przecież mnie dotykałaś, ale duszę mam na swoim miejscu - powiedziała, lecz po chwili uniosła brew zszokowana - Chyba. Prawda?! - w odpowiedzi zaśmiałam się głośno, a ona dołączyła do mnie.
- Oczywiście, że wszystko masz na miejscu. Kiedy dostajemy listę, którą daje nam ten palant...
- Palant? - przerwała mi.
- No ten, co się zjawił wtedy - wzruszyłam ramionami.
- Czemu palant?
- No bo on... - wypuściłam głośno powietrze - Jak Ci to powiedzieć. Jest głupkiem, który ściąga do swojego łóżka każdego osobnika płci przeciwnej...
- Czyli kobiety?- znowu mi przerwała - Dobra, wygląda na takiego, ale... Czemu palant? To nadal tego nie tłumaczy.
- No bo jest wredny, chamski...
- Co?! - zdziwiła się - Przecież był miły...
- No właśnie o to chodzi, że się zmienił. I to strasznie. I nawet nie mam bladego pojęcia czemu.
- Nie pytałaś go?
- Pytałam. Ale nie otrzymałam odpowiedzi - wzruszyłam ramionami i założyłam włosy za ucho. Spojrzałam na Fisję, która zaczęła się bawić pościelą najwyraźniej zamyślona - Fiss, co Ci jest?
- Nic... Tak sobie myślę... - podniosła wzrok na mnie i zaczęła się przyglądać - Masz takie... Nie nudne życie. Zawsze masz jakąś rozrywkę, umiesz czarować, wyglądasz zawsze ładnie...
- Fiss, przestań! -przerwałam jej- ja mam wszystko osądzone z góry. Muszę pracować według charmonogramu, nie powinnam nawet chodzić do szkoły ludzkiej...
- A właśnie, a propo szkoły. Wiesz, że Johnny Gardon, ten footbolista zmarł parę dni temu? Za 3 dni pogrzeb.
- Wiem, że zmarł - opuściłam głowę, lekko speszona.
- Wiesz? Skąd? - zaczęła mi się przyglądać, aż w końcu zagwizdała przeciągle - To Ty go zabiłaś?
- Nie ! - sprzeciwiłam się - Nie ja zabiłam. On sam zabił swoje serce przez narkotyki. A jeśli chodzi o to, czy zabrałam jego duszę, to tak. Tak, to ja zabrałam mu duszę.
- No wiem, wiem. Przepraszam, za to sformuowanie, ale wiesz...
- Tak, jesteś w tym nowa - zaśmiałam się.
- No właśnie - prychnęła i pokręciła głową - Brayan wie o Tobie?
- O mnie? - zdziwiłam się - oczywiście, że nie. Kolejna osoba by była w niebezpieczeństwie, poza tym... Ciężko.
- A między Dorianem, a Tobą coś zaszło kiedyś? - dopytywała się. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem i zauważyłam, że oczy jej się zaświeciły.
- Nie, nie... Chwila. Czy on Ci się podoba?
- Co?! - aż podskoczyła - Nie, skądże... Oczywiście, że nie - spojrzała na mnie speszona, lecz po chwili, kiedy uniosłam brew aby kontynuowała, westchnęła ciężko - dobra. Jest przystojny i tego...
- Zawołać go?
- Co? Ale jak?
Uśmiechnęłam się do niej i zamknęłam oczy, aby siłą umysłu go przywołać. Odszukałam go i wysłałam mu 'wiadomość', aby do mnie przyszedł.
Zjawił się prawie od razu, całkowicie inaczej ubrany. Miał na sobie jasne, wytarte jeansy i białą koszulę rozpiętą, a do tego czarne adidasy.
- Wołałaś? - zapytał się beznamiętnie zerkając co chwilę na nas, aż w końcu zatrzyłam wzrok na Fiss, która zaczęła kręcić sobie palcem loki. Cóż, się nie dziwię, że na nią zerka. W końcu chyba pierwszy raz nie demaskuje się wśród ludzi. Pewnie czuje się nieswojo.
- Tak, bo wiesz... - Cholera! Z jakiej to ja przyczyny miałam go zawołać? - No bo... Chciałam się upewnić, że nikomu o tym nie piśniesz słówka.
- Jasne - wzruszył ramionami i schował ręce w kieszeni. W końcu spojrzał na mnie - Nie powiem nikomu. Poza tym dobrze, że mnie zawołałaś, bo Georgia ma do Ciebie sprawę.
- Georgia? - zdziwiłam się.
- No ta chłopczyca, co ślini się do Thomasa - uśmiechnął się lekko. Kiwnęłam głową na znak, że już wiem - No to chciała, abyś wzięła dziś jej połowę listy. Nie ma za dużo. Wie, że chciałabyś teraz odpocząć i się przygotować, ale inni mają masę roboty, a ona musi jakieś formalności uzupełnić w biurze i się nie wyrobi.
- Nie ma sprawy, z chęcią wezmę - wstałam i podeszłam do niego. Zwizuwalizował sobie kartkę i długopis. Wskazał miejsce, gdzie mam podpisać i znowu zaczął przyglądać się Fiss. Przyjaciółka się zarumieniła i spuściła wzrok. Podpisałam i oddałam mu wszystko, a on wręczył mi listę.
- No to chyba na tyle - wzruszył ramionami.
- Fiss - odwróciłam się w stronę przyjaciółki a ona uniosła głowę - Nie obrazisz się, jak zniknę na jakiś czas?
- Spokojnie - powiedziała ochryple. Odchrząknęła i się uśmiechnęła.
- Masz na coś ochotę? Pizza, kebab...
- Zamówię sobie pizze. Mam siano - w odpowiedzi się zaśmiałam i zwizualizowałam sobie na dłoni dużą pizze Capriciosse, bo tylko taką ona je - O kurwa - wymknęło jej się.
- Pamiętaj, że nie trzeba marnować kasy - położyłam pudełko na łóżku i pocałowałam ją w policzek.
- Dzięki ? - uśmiechnęła się lekko trochę zdziwiona.
- No to niedługo będę, lecę - Zwizualizowałam sobie jeszcze białą, powiewną sukienkę na sobie do kolan i do tego białą torebkę ze złotym łańcuszkiem i buty na obcasie.
- Idę z Tobą - oznajmił Dorian i zniknął razem ze mną. Dorian ze mną? Od kiedy?
__________________________________________________________
Może ten rozdział jest nudny, ale wiecie.. Nie zawsze musi być akcja :D
Zapraszam do obserwowania i komentowania :)
Komentarze motywują ;)
Zapraszam na mojego nowego bloga, który ma już nie tylko prolog, ale także 1 rozdział :)
Obserwujcie, komentujcie, polecajcie.
drzwi-przeznaczenia.blogspot.com
Ja uważam, że nie jest nudny. Ale że Fisji spodobał się Dorian? W sumie fajnie, ale czy ja wiem czy on byłby dla niej dobry, cóż może się zmienił. Fajnie, że pozostały nadal przyjaciółkami i że Natasha może liczyć na jej wsparcie. W ogóle ta jej przyjaciółka dobrze to zniosła i chyba teraz ma w głowie tylko Doriana. Nie mogę doczekać się następnej części. Mam nadzieję, że będzie szybko;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńEvelyn
Fajne.Bardzo lubię twojego bloga,ale to już pisałam;) Zapraszam do mnie: you-my-love-my-only-happiness.blogspot.com (tego jeszcze z pewnością nie czytałaś;) )
OdpowiedzUsuńPopieram Evelyn Price, jest bardzo ciekawie.. A zresztą tak jak powiedziałaś kiedyś też musi być nudno... Czy w naszym życiu zawsze jest wszystko do dupy, pogmatwane, trudne.. Nie sądzę..
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część.
zapraszam do siebie :)
http://the-wings-to-the-sky.blogspot.com/
Wcale nie nudny :P nakręcił mnie fakt, że Fiss podoba się Dorian :P Może coś z tego wyjdzie ? Ooo... Jak ja kocham romanse :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nn , Claire ^^ ;*
Przy wybaczeniu Fisji się rozpłynęłam. Dziwne jest to, że polubiłam Doriana. Nawet nie ze względu na imię (wyjątkowo). Wcale nie było nudno! Goń się! Było świetnie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Fiss zadurzyła się w Dorianie?
OdpowiedzUsuńłał. :)
Dorian chyba nie czuł się zbyt komfortowo w towarzystwie człowieka, dlatego tak szybko się ewakuował . :)
pozdrawiam :*
Tak, Fiss i Dorian, o mamusiuuu.. ! :O
OdpowiedzUsuńKocham goo po prostu. <3 I nie był nudny, ogarnij się. :D