_____________________
_______________
Siedzieliśmy teraz nieco skrępowani całą sytuacją. Wysłałam Dorianowi wiadomość telepatyczną, że on nie wie nic o naszej rasie. Kiwnął głową na znak, że rozumie.
Brayan patrzał się na mnie, a ja na niego. Nam osobiście ta głucha cisza nie przeszkadzała, ale wiedziałam, że im tak. Poprawiłam się na jego kolanach i przejechałam palcami jego włosy, po czym zwróciłam się w kierunku towarzyszy. Mój nowy kumpel nadal się nam przyglądał, a Fisja bawiła się znudzona włosami.
- A więc co będziemy robić? - zapytałam.
- Oglądniemy ten badziewny horror do końca zapewne - zaczęła przyjaciółka - a potem może zagramy w butelkę - zachichotała.
- Ta, jasne - odparłam.
- Długo razem jesteście? - zapytał znienacka Dorian. Przestraszyłam się, gdy w jego głosie usłyszałam normalny ton. Czyżby na prawdę się interesował moimi przyziemnymi sprawami miłosnymi?
- Od paru dni, czy nawet godzin. - odpowiedział za mnie Brayan, a mnie ciarki przeszły po całym ciele, kiedy położył dłoń na moich plecach i zaczął przejeżdżać po nich palcem.
- A wyglądacie jakbyście byli starym małżeństwem - przekrzywił głowę i zaczął się intensywnie przyglądać - Ale serio...-dodał- pasujecie do siebie. Nigdy nie widziałem Natashy w takim stanie.
- W jakim? - zapytał zdziwiony i rozśmieszony zarazem.
- Wiesz, znam ją od dawna i się ostatnio trochę zdziwiłem, że stała się taka... inna. I to można uznać za pozytywne - wzruszył ramionami i upił łyk piwa. Po chwili znowu się spojrzył na mojego towarzysza- Chcesz piwo?
- Z miłą chęcią. - odparł a ja już chciałam krzyczeć, aby przypadkiem jemu nie zwizualizował. Ale ku mojemu zdziwieniu Dorian wstał i poszedł do kuchni. Wrócił po sekundzie (pewnie nawet nie dotarł do lodówki) z ośmiopakiem piwa. Położył na stole i usiadł ciężko na swoim miejscu i westchnął.
- Żeby za często nie chodzić, wziąłem więcej. - powiedział. Otworzył jedno i mu podał.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. Tak więc - podniósł swoje piwo i stuknął się ze wszystkimi butelkami - za dobry początek znajomości.
- I za dobre rozwinięcie przyjaźni - dodała przyjaciółka i mrugnęła mi oczkiem dając mi znać, że niedługo zrobi krok dalej w 'znajomości' z Dorianem. No, no. Długo nie musiałam czekać, aby się przekonać, że Fiss wcale się nie zmieniła. Przynajmniej nie zmienił ją fakt, że nie jesteśmy ludźmi.
- Zdrowie - powiedział Dorian i każdy z nas wypił łyk piwa.
***
Oczami Doriana.
Wlałem w siebie tyle piwa, ile jeszcze żaden człowiek nie wypił od początku świata. Ale mimo to nie zelżało mi na sercu, ciągle czułem ten wielki kamień w klatce piersiowej, który z każdą chwilą coraz bardziej mnie palił.
Upiłem kolejnego łyka. Dobrze, że przynajmniej ten nowy Natashy nie widzi, że z każdym moim łykiem, mam coraz więcej piwa w butelce. Czułem ich miłość do siebie. Przyznam się znowu, że byłem strasznie durny, że nie zajrzałem jej w serce. Gdybym zauważył to w pore, na pewno tą sytuację dałoby się uniknąć. Teraz jest już za późno na czcze gadanie.
Kolejny łyk i coraz większy ból w sercu. Odpowiedziałem coś Brayanowi, chociaż myślami byłem gdzie indziej. Chciałem, próbowałem oddalić wspomnienia, ale nie dało się. Czułem je fizycznie i psychicznie. Chciałbym powiedzieć, że uporam się z nimi. Ale byłby to wielki błąd, wielkie kłamstwo.
Poprawiłem się na niewygodnej sofie i odkaszlnąłem. Spojrzałem ukradkiem na Fiss, która obrywała nalepkę z butelki. Wiedziałem, że robi tak, kiedy jest zamyślona. O czym ona myśli? Nie chciałem wejść do jej umysłu, chociaż pokusa była wielka. Ale nie będę łamał swoich nowych zasad.
Podniosła nagle głowę, jakby ją olśniło. Spojrzałem na innych towarzyszy i zobaczyłem, że zaczęli się namiętnie całować. No, no. Nie przywykłem do obrazu, gdzie Natasha siedzi okrakiem na facecie. I to jeszcze ludzkim.
Poczułem szturchnięcie. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Fisja się przybliżyła.
- Chodź. - złapała mnie za rękę i wstała, ciągnąc mnie za sobą - Przecież nie będziemy im przeszkadzać.
Odpowiedziałem coś niezrozumiałego, bo zdziwiłem się nagłym dotykiem jej dłoni. Odczuwałem jej ciepło i dobroć. No i oczywiście promile we krwi. Mimo tego nie była tak pijana, jak powinna być.
Zaprowadziła mnie do kuchni i otworzyła lodówkę.
- Chcesz coś do jedzenia? - zapytała i spojrzała na mnie. Uśmiechnęłem się drwiąco. - Jejku. Ty nie jesz, prawda?
- Czasem jem - odparłem - gdy zajdzie konieczność, albo gdy mam na coś ochotę.
- Masz na coś ochotę? - zapytała ucieszona.
- A ty? - zdziwiła się moim pytaniem. Zmieszała się troszkę i zamknęła lodówkę. Oparła się o zlew, który znajdował się na przeciw mnie.
- Nie wiem. Zaproponujesz coś? - uśmiechnęła się.
- Hmm... Może... Gofry?
- Nie...
- Czekolada?
- Nie jesteś w zgadywanie dobry - odparła śmiejąc się, a moje serce lekko się ścisnęło.
- To może lody truskawkowe, z posypką czekoladową, bitą śmietaną i kolorowe draże na górze? Oczywiście do tego sos toffi.
Na moją propozycję mocno się zdziwiła. Przełknęła ślinę i zaczęła znowu bawić się włosami. Była piękna, muszę przyznać. Taka słodka i niewinna.
- To moje ulubione - stwierdziła zawstydzona.
- To co... - zwizualizowałem dwie miski tego deseru i jedną wręczyłem jej. Ale pokiwała przecząco głową.
- Odwizualizuj to, czy coś.- Wstała i otworzyła zamrażalnik - Zrobimy to sami.
- Sami? - zapytałem ze zdziwieniem. Miski zniknęły.
- Oczywiście. Nie można iść na łatwizne. Aby mieć ten smakołyk, musisz się potrudzić, aby go zrobić.
- Oczywiście... - szepnąłem niedowierzając. Uśmiechnęłem się życzliwie, ale po chwili znowu moje wspomnienia powróciły. Cholera, nie może tak być. Tyle się starałem, aby było dobrze... Aby było dostatecznie dobrze. Chociaż i tak nigdy nie było...
- To co - wyrwała mnie z zamyśleń - Wyjmij miski i włóż do nich te lody - położyła pojemnik na stół.
Spełniłem jej polecenie, ale nie wiedziałem, gdzie mają te cholerne naczynia. Stanęłem jak wryty i nie wiedziałem, od jakieś szafki (lub szuflady?) zacząć. Usłyszałem śmiech tuż za mną, a po chwili Fiss stanęła obok mnie. Klęknęła i otworzyła szafkę na dole. Uklękłem także tuż za nią, lecz ona tego nie zauważyła.
Gdy wyjmowała dwa identyczne naczynia, odwróciła się w moim kierunku, aby mi podać. Nie wiedziała, że jestem na jej wysokości, dlatego uderzyła mnie naczyniami w głowę. Nic nie czułem, bo wkońcu jestem Śmiercią. Ale mimo to na mnie się rzuciła i zaczęła dotykać mojego czoła.
- Przepraszam, jejku. Przepraszam! - bąkała w kółko. Zaśmiałem się krótko i złapałem jej dłoń, która błądziła po mojej twarzy, jakby uleczała. Gdy nasze skóry się zetknęły, poczułem ciepło rozchodzące się po całym ciele.
- Przepraszam - powiedziała jeszcze, ale wyglądało to tak, jakby powtórzyła ostatnie słowo, które wpadło jej w pamięć. Patrzała się zahipnotyzowana w moje oczy, tak jak i ja w jej.
Bolesne wspomnienia na chwilę powróciły, ale nie przejmowałem się nimi.
Jej oczy błyszczały, chociaż były zamglone. Miała rozchylone usta, na które dopiero teraz zwróciłem uwagę i już nie odrywałem od nich wzroku. Wiedziałem, że to co się stanie zaraz, będzie prześladowało mnie do końca życia. Kolejne ukucie w sercu, kolejne wspomnienie ... Ale nie przejmowałem się tym. Wiedziałem, że fizycznie nie powstrzymam siebie, że jest to nieuniknione.
Nasze twarze się przybliżały, aż w końcu nasze usta się spotkały.
_______________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze. Przepraszam za tak długą przerwę. Za bardzo zajęłam się drugim opowiadaniem, za co na prawdę przepraszam :(
Postaram swoje błędy naprawić.
Chciałam w tym rozdziale umieścić coś innego, ale stwierdziłam, że z tym jeszcze zaczekam :)
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że zrobiłam 'oczami Doriana' :)
Nie wiem jak wyszło, czy wam się spodoba.
Mam nadzieję, że tak ;*
Zapraszam na drugi blog :)
drzwi-przeznaczenia.blogspot.com
Będę chciała na Serce Śmierci zmienić szablon i nagłówek. Na razie szukam dobrego nagłówka, ale cienko mi to idzie :D
Do zobaczenia wkrótce ! ;*
Ps. Z teledysku tego mam bekę, dlatego wstawiłam ^^
Obserwujcie, komentujcie :)