piątek, 5 kwietnia 2013

Serce Śmierci 7



 
No i wyczekiwana nowa część :)
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was. 
 
 
_______________________
 
 
 
Od Evelyn Price :)
 
 
 
   




 
_____________________
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
_____________________









_______________________________________________________________________




   Usłyszałam głośny dzwonek swojej komórki i odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.

    Cholera jasna, zabiję tą osobę.

    Nadal leżąc podniosłam biodra i ręką wyjęłam z kieszeni telefon. Od razu nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- halo! - warknęłam.

- Nash, to ja - Odezwała się przyjaciółka - Gdzie Ty jesteś? Czemu masz taki głos? Czemu sapiesz? Gdzie jesteś? - pytała jak obłąkana ze zmartwienia.

- Jejku. Zostawiłam Ci przecież kartkę...

- No tak, ale nie było Cie PONAD godzine, a przecież sklep jest niedaleko domu!

- Poszłam się przewietrzyć - oznajmiłam i spojrzałam na Brayana. Właśnie wstawał z ziemi i spojrzał się na swoje ubranie. Miał jasne jeansy zupełnie w błocie. Nie chciałabym zobaczyć swoich ciuchów. Uśmiechnął się z rozbawienia i wyciągnął rękę aby pomóc mi wstać. Ujęłam ją i starałam się nie reagować na te dobijające dreszcze przechodzące przez moje ciało. Stanęłam na równe nogi i dopiero teraz zobaczyłam, że przestało padać. Świetnie, przelotny deszcz w nieodpowiedniej chwili - pomyślałam, lecz po chwili zbiłam siebie w myślach. Przecież i tak nie żałujesz, że upadłaś - powiedziała moja podświadomość. Ocknęłam się, kiedy usłyszałam cichy śmiech. Odwróciłam się w jego stronę i się okazało, że śmieje się z liścia przyklejonego do błota na wysokości mojego tyłka. Złapał go i opuścił na ziemię, a ja go klepnęłam, żeby przestał się śmiać. Rozmasował ramie udając, że go bolało. Ale nadal się śmiał. Jejku, do takiego codziennego widoku mogłabym przywyknąć.

- Jesteś tam?! - wrzasnęła Fiss do słuchawki. Podskoczyłam, przypominając sobie o jej obecności po drugiej stronie.

- Tak, tak. Jestem - odparłam speszona.

- Tak więc?

- Co?

- NIE SŁUCHAŁAŚ MNIE! - warknęła, ale słychać było, że nie była aż taka zła, na jaką chciałaby wypaść.

- Wybacz, co mówiłaś?

- Za ile będziesz? - zapytała ponownie, po chwili westchnęła - Z kim Ty jesteś?

- Co?

- Słyszałaś, z kim jesteś w tej chwili. Jakiś chłopak? Znam go? Fajny? - dopytywała się.

- Nie, tak... Będę niedługo. Muszę kończyć. PA! - odpowiedziałam i szybko się odłączyłam, żeby nie zdąrzyła na mnie wrzasnąć.

- Przyjaciółka? - powiedział nadal rozbawiony. Schowałam telefon do kieszeni i wzruszylam ramionami.

- Przejmuje się, bo nie było mnie dość długo. Miałam wyjść do sklepu, a tu wyszło ... - znowu wzruszyłam ramionami i spuściłam głowę. Poliki zaczęły mnie piec, kiedy w moich myślach pojawiła się scenka sprzed paru chwil. Jego ciało na moim, jego usta na moich... O Śmierci. Złapałam się policzków. One paliły! Co to jest!

- Wyszło jak wyszło. Wracamy? - spojrzał na niebo - Ten deszcz ustał, byśmy zostali dłużej ale się spodziewam, że Twoja przyjaciółka zabiłaby Ciebie.

- Racja, racja - opuściłam ręce i odwróciłam się w stronę pobliskiego chodnika. Nagle poczułam, jak Brayan łapie mnie za dłoń z uśmiechem na tych boskich ustach, nie patrząc na moją reakcję i idzie przed siebie, ciągnąc mnie delikatnie za sobą. Nie dość, że znowu jego dotyk sprawił, że przeszły mnie dreszcze po całym ciele, to jeszcze te cholerne policzki - znowu stały się gorące!

***



   Otworzyłam drzwi.

- No w końcu! - przywitała mnie Fisja wychodząc z kuchni - Teraz gadaj jak na spowiedzi.

- Cześć Fiss, dobrze spałaś? - zapytałam uprzejmie w geście przywitania. Mimo, że na mnie naskoczyła, nadal miałam uśmiech ciągnący się od ucha do ucha. W żaden sposób nie mogę się go pozbyć. W szczególności po tym delikatnym całusie w policzek, który dostałam na pożegnanie od niego. Poliki się znowu rozgrzały.

- Nie migaj mi się tu od odpowiedzi - podeszła do mnie i walnęła mnie szmatką, którą trzymała w dłoni. Powoli zdjęłam buty, kiedy uważnie mi się przyglądała - O w mordę! Co się stało?! Gdzie ty byłaś, że jesteś cała w błocie!

- Tak, oczywiście Fisjo. Z miłą chęcią bym się napiła herbatki. Dziękuję, że zapytałaś - uniosła brew, lecz po chwili przewróciła oczami i pomaszerowała do kuchni.

- I tak będziesz musiała mi opowiedzieć wszystko. Przed tym nie uciekniesz, kochana.

    Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Zdjęłam z siebie brudne ciuchy, pozostając w samej, czarnej bieliźnie i przyjrzałam się sobie w lustrze. Nic się nie zmieniło. Nadal byłam szczupła, miałam wszystkie 'atuty' na miejscu, twarz nadal była nieskazitelnie czysta, włosy jedwabne, ale za to usta były lekko napuchnięte, a oczy miały dziwny blask. Przybliżyłam twarz, aby bardziej się przyjrzeć. Tęczówki lśniły jakby w nich znajdowały się miliard diamencików. Uniosłam brew i od razu się wycofałam. Wzięłam z ziemi podłogi ciuchy i upchnęłam je do pralki. Podskoczyłam, kiedy drzwi się raptownie otworzyły.

- Jejku. Nie strasz mnie! Myślałam, że znowu wyszłaś! - złapała się klatki piersiowej. Dopiero teraz zauważyłam, że chodzi w samym moim białym szlafroku. Zmierzyłam ją wzrokiem, jednakże nadal z uśmiechem - Szlafrok? A tak. Pożyczyłam sobie od ciebie, nie masz za złe, prawda? - odpowiedziałam jej jeszcze szerszym uśmiechem. Wzięłam z wieszaka czarny, jedwabisty szlafrok i zawiązałam go w pasie. Fisja tylko się patrzała na mnie zdziwiona.

- Co? - w końcu rzekłam, kiedy nie chciała mnie przepuścić w drzwiach.

- Daj mi się nacieszyć tym widokiem, dziewczyno. Nigdy się tak... głupio nie uśmiechałaś - przekrzywiła głowę nadal mi się przyglądając jak zahipnotyzowana.

- FISS! Daj spokój... - trzepnęłam ją w ramię i przeszłam obok niej kierując się w stronę kuchni. Zobaczyłam, że woda niedługo się zaparzy, więc usiadłam na krześle przy stole podkurczając nogi. Przyjaciółka uczyniła podobnie, jednak po chwili wstała i podeszła do blatu, wyłączając czajnik elektroniczny i wlewając wodę do kubków z herbatą. Podstawiła mi jeden pod nos, a drugi położyła obok siebie.

- A teraz kochaniutka, gadaj - i upiła łyk.

- No więc... - znowu uśmiechnęłam się na samo wspomnienie - Wyszłam z domu i po jakimś czasie poszłam do lasku odświeżyć swój umysł...

- Tak, po drodze zachodząc do sklepu, mimo że nic nie kupiłaś - uniosła znacząco brew.

- Nie ważne - wystawiłam jej język

- Dobra, kontynuuj - popędziła mnie zirytowana.

- No więc dawno, dawno temu, za górami, za lasa...

- PRZESTAŃ! Nie denerwuj mnie - krzyknęła oburzona co ja się w odpowiedzi tylko zaśmiałam - Gadaj!

- Przepraszam - odchrząknęłam rozbawiona - Ale no cóż. Przerwałaś mi.

- Natasho....

- Dobra, dobra. A więc usiadłam na samej górze i tak jakoś wyszło - czekała aż będę kontynuować, ale ja tylko wzięłam w dłonie herbatkę, puściłam do niej oczko. Kiedy zajarzyła o co mi chodzi stanęła z oburzeniem.

- CO?! I to tyle?! Rozwiń to, no...

- No już, już... - odstawiłam kubek na stół - A więc przyszedł także pomyśleć, ja mu się zwierzyłam, potem nastąpiła ulewa, śliskie podłoże, musieliśmy się zmywać, śliczna gleba mojego wykonania i cóż. Przerwałaś nam.

- Co wam przerwałam? - zapytała, a ja w odpowiedzi zrobiłam się cała czerwona na twarzy - No nie gadaj...Serio? O w mordę jeża.

- Ale to było... krótko...ale...

- Ja go znam? - zapytała z nutką nadziei w głosie.

- No powiedzmy, pamiętasz jak byłyśmy w klubie i byłam przy barze... z takim jednym...

- No widziałam tylko, że z kimś tam siedzisz, ale... O kurka wodna. Serio? No nie wierzę. Niedostępna Natasha, która odgania wszelkich facetów...

- On jest inny - przerwałam jej kiedy moim oczom ukazała się jego twarz.

- Się domyślam. No bo... No daj spokój. No ja pierd...

- Skończ już z tym jaraniem się.

    Podniosła ręce w geście poddania, a ja niedługo po tym opowiedziałam jej krok po kroku wszystkie zdarzenia w przeciągu tych ostatnich pamiętnych minut...



***



- Nadal nie odpowiedziałaś - oparła się o framugę drzwi od łazienki, krzyżując ręce na piersi.

- Na co? - włożyłam przed lustrem ostatnią spinkę, którą umieściłam w kok. Cofnęłam się o krok i zmierzyłam siebie wzrokiem.

    Miałam na sobie elegancką sukienkę czarną, do samej ziemi. Upinała się w talii i lekko opadała w dekoldzie. Plecy miałam całkowicie gołe aż do dołu pleców. Cała kreacja przytrzymywała się na zawiązanej wstążce przez szyję, a tylko jedno pasemko, które nie było wpięte w kok, opadało mi na dekolt. Wyglądałam nieco jak
Morticia Addams ze sławnego serialu 'Rodzina Adamsów'.

- Czemu wasza impreza firmowa jest w nocy?



- Klasyka, wiesz o tym, że ludzie i tak do późna pracują - wzruszyłam ramionami - Tatko myśli o tym także, żeby była tego dnia wykonana robota, a potem 'zabawa'.

- No z jednej strony racja... - rozprostowała się - Jesteś pewna, że chcesz tam iść?

- Nie mam innego wyboru, Fi - stwierdziłam smutno i się na nią spojrzałam.

- No wiem, wiem... - zasmuciła się również - A tak poza tym to serio bez problemu mogę dziś u Ciebie przenocować?

- Jasne! Bez gadania - podeszła do mnie i mnie przytuliła.

- Wezwać Ci taksówkę? - zapytała mi przez włosy.

- Nie, muszę przejść jedną przecznice dalej i samochód na mnie czeka firmowy - pocałowała mnie w policzek i puściła.

- No dobra, to miłej zabawy kochana.

 



***



   Dobra, takiego przywitania mogłam się spodziewać, ale bez przesady... Wszystko ma swoją jakąś granice.

    Weszłam do wielkiego, wyglądem przypominający królewki pałac z bajek Disneya, który rzecz jasna należał do mego ojca. Na przywitanie, nawet tuż przy głównym wejściu każdy zaczął się przede mną kłaniać, jakbym była jakąś królową. No dobra, jestem na razie księżniczką całego ich 'świata' ale to, że teraz kiedy mam stać się ich królową (bo w pewnym sensie nią będę) nie oznacza, że każdy ma wyglądać jak mój poddany. Nigdy nie popierałam wyższości, które mój ojciec uznawał za stosowne.

   Oczywiście, nasza firma jest najważniejsza w całym wszechświecie, bo w końcu nie tyle zajmujemy się ludźmi, ale także duszami i dalszym rozwojem 'duchowym', o którym miałam się niedługo dowiedzieć. A że firma jest najważniejsza, wiążą się pewne przywileje dla głównego szefa, którym miałam już niedługo zostać. Niestety...

    W końcu, kiedy ominęłam wszystkie 'Śmiercie' i weszłam do wielkiej pałacowej sali, gdzie odbywała się impreza, wszystko ucichło i każdy zwrócił się ku mnie.

    Rozejrzałam się, by zobaczyć znane, oraz nieznane, nienaturalnie piękne twarze, w garniturach lub najróżniejszych sukienkach - poczynając od klasycznych sukien z Diora, po na prawde wymyślne, wzorowane projektami Lady Gagi.

    Nagle wszyscy padli na kolana ze spuszczonymi głowami wlepionymi w podłoge i czekali na mój rozkaz.

    Nie wiedziałam o co chodzi. Obróciłam się w poszukiwaniu ojca, ale go nie ujrzałam za sobą. Muzyka jakieś badziewnej orkiestry ucichła, a mnie przeszły ciarki po plecach. Nie wiedziałam co zrobić w tej sytuacji, ale nagle przypomniało mi się, że oni już wiedzą o tym, że mam zostać ich następną 'królową'. Odkaszlnęłam.

- Eee... - wyrwało mi się - Wstać?

    I na to hasło każdy wstał, ale nadal mieli spuszczone głowy. Do jasnej cholery, to jakiś wielki kawał? Złapałam się naszyjnika, który po drodze sobie zwizualizowałam(żeby Fiss nie widziała, że stać mnie na prawdziwe diamenty) i zaczęłam go przeplatać przez palce. Dobra, co teraz powiedzieć?

- Wracać do swoich ... swojej rozrywki? - 'rozkazałam' ponownie.

    No i powróciła muzyka i hałas rozmów, jakby w ogóle nie zauważyli mojej obecności. Odetchnęłam z ulgą gdy nagle zobaczyłam Dinę, która biegnie, przeciskając się przez ludzi w moim kierunku.

    Blond włosy miała jak zwykle rozpuszczone i prawie nie była pomalowana - zawsze ceniła nienaturalną, naturalną urodę. Szary odcień prostej sukni z Diora sięgał aż do podłogi i musiała trochę podciągnąć, aby się nie wyglebać.

- Natasho! - zawołała gdy była już blisko po czym rzuciła mi się na szyje w geście przywitania - Czemu mi nic nie powiedziałaś na temat tego, że niedługo będziesz nami rządzić?

- Co? - oderwałam się od niej - To już fakt powszechnie znany?

- A żebyś wiedziała, kochana - poklepała mnie po policzku - Mam nadzieję, że nie przywalisz nas pracą - zaśmiała się, a ja razem z nią.

- No coś Ty. Tak z resztą, to ja w ogóle nie chcę być...

    I nagle wszystko ucichło, wszyscy znowu się ukłonili, ale tym razem w kierunku niewielkiej sceny, która nagle wyrosła z kryształowej podłogi.

    Wiedziałam, że ojciec zaraz się na niej zjawi, bo nagle usłyszałam w myślach jego rozkaz, abym teraz przeniosła się na scenę i stanęła pod ścianą. Oczywiście dodał także, żebym nie zachowywała się jak gówniara, tylko jak przyzwoita następczyni posady. Nienaganne zachowanie jest tu wskazane.

    Tak więc jak kochany tatko sobie zażyczył, tak też uczyniłam.

    Stanęłam na prawdziwej, diamentowej podłodze i stałam jak na baczność zerkając na ludzi kątem oka.

    Zobaczyłam Dinę, która także klęczała. Doriana, który był w prawdzie w pierwszym rzędzie. Ell, która była w prawdzie na samym końcu, ale rozbłyskała z daleka swoimi błyszczącymi klejnotami, oraz wiele innych moich dawnych współpracowników.

    Ojciec pojawił się zaraz obok mnie w swoim białym garniturze z czerwonym krawatem. Zwizualizował sobie mikrofon(co było głupotą, bo przecież każdy z nas by usłyszał nawet najcichszy szept) i stanął przodem do widowni.

- Wstać - rozkazał, a oni to uczynili. Zmierzył całą publike i zaczął kontynuować - Niedługo minie tysiąclecie, odkąd tutaj zaczęłem pracować. A więc, aby dalej nie owijać w bawełnę wiecie o tym, że nasz Wielki Kodeks Śmierci nakazuje, aby teraz kto inny zajął moje miejsce. I nie kryjcie tu zdziwienia, bo chyba każdy dobrze wie, że moja córka Natasha będzie teraz dowodzić. Niedługo zacznie szkolenia, które umożliwią jej dalsze prowadzenie naszej wielkiej firmy...

    Bla bla bla. Nie lubię żadnych takich wykładów. Gdybym mogła to w tej chwili bym sobie przez ten czas usiadła. No ale cóż, ojciec ma oczy dookoła głowy.

- A kiedy skończy ostatni poziom rozwoju, zabierze się do przygotowań przejęcia firmy, oraz zaręczyn...

    Jejku, pierwsze co słyszę, żeby o przejęciu firmy gadał 'zaręczyny'. Z miłą chęcią teraz bym prychnęła, ale od razu uderzyłam siebie w myślach.

- Dobrze pamiętacie, że w artykule 1021, paragraf 56 mowa jest właśnie o tym. Dodam jeszcze, że jako szef, oraz jej ojciec - tym razem odwrócił się w moją stronę i wyciągnął rękę, abym ją ujęła. Złapałam ją i zrobiłam krok, aby stanąć obok niego- Mam prawo, a zarazem mus do wyboru jej partnera, z którym spłodzi niedługo potomka, aby później ono przejęło nasze dziedzictwo.

    Krew mi spłynęła z głowy. Przynajmniej tak się czułam. O czym on gada?! Nagle poczułam, że nogi mam jak z waty. Dobrze, że nadal mnie trzymał za rękę, bo przynajmniej miałam jakieś wsparcie, aby się nie wyglebać. Ale to dużo nie pomogło...

- A więc przygotujcie się niedługo, na zaręczyny mojej jedynej córki Natashy, oraz ... - tu zawiesił głos rozglądając się, szukając pewnej osoby - Doriana Maktusa, przyszłego mojego zięcia.

    I nagle rozległy się oklaski. A ja chciałam wyczarować sobie broń i strzelić sobie prosto w głowę.

    CO TAKIEGO?!


__________________________________________________

Przepraszam za dość długi odstęp czasowy, od poprzedniego wklejenia. Musiałam się zająć nauką, a do tego moje problemy zdrowotne się nawróciły.
Przepraszam także za błędy, oraz za krótką notkę. Postaram się w następnej części napisać większą. I powinnam wkleić ją do końca weekendu :)
Tak więc jak widzicie, Natasha ma gorsze zmartwienia niż praca.
Co o tym myślicie? Zależy mi na waszych przemyśleniach :)
Obserwujcie, komentujcie :)
Do usłyszenia wkrótce.

 

11 komentarzy:

  1. Wow! Ale to jest fajne! No,no.Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam,ciekawe ci Natasha teraz zrobi.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. O ooo.
    Tego się nie spodziewałam.
    N & D ?
    No to się porobiło.
    Cos mi się wydaje, że sam zainteresowany juz wcześniej wiedział o tym przeciewzięciu i dlatego wtedy był taki jaki był. :/
    Ciekawe czy on też jest taki " chętny " do tego związku co Nat.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW ostatnią linijkę nie mogłam przeczytać ze śmiechu, nie wiem czemu mnie to rozśmieszyło. ;) Jakie problemy zdrowotne ci się nawróciły? A tak wgl to ty to opowiadanie tylko wklejasz? Masz już całe napisane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problemy z moim serduszkiem :)
      Nie wiem dokładnie co z nim jest, ale będę miała badania pod koniec maja. No ale to pewnie występuje przez nerwy :)
      Nie, nie mam napisanego do końca. Muszę stworzyć ciąg dalszy, aby wkleić :)

      Usuń
  4. mmmmmmm, coraz lepiej Ci idzie pisanie A ;* mam nadzieję, że w końcu napiszesz coś do końca, i że to bd właśnie te opowiadanie :)

    ps. czytając N i F rozmowy, czuję się jakbym czytała nasze hahah, LovU - B. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to. Czekam na ciąg dalszy. I szybkiego powrotu do zdrowia.
    Zapraszam na http://sylwia3000-i-kala1246.blogspot.com/
    piszę tam opowiadanie( opowiadania Wiśni) z moją przyjaciółką (opowiadania Kamy), ona też piszę na http://cien-duszy.blogspot.com/
    Mam twój blog w zakładkach. :) Codziennie sprawdzam po 5 razy czy jest już coś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Łał, takiego zwrotu akcji naprawdę się nie spidziewałam! Biedna Natasha - co ona teraz zrobi? Tym bardziej dzięki temu rozdziałowi jeszcze bardziej się zaciekawiłam! Pisz nam szybciej i oby było nadal tak ciekawie jak jest ;D
    Szybkiego powrotu do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale niespodzianka :D Nie myslalam, ze ON bedzie jej "narzeczonym"! Nie moge ;3

    Zparaszam na 9 rozdzial Mistycznej Akademii ;)
    http://mistycznaakademia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Huhuhuhuhuh...! Ale akcja! No nieźle, nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale obrót akcji ! Woow , dziewczyno to zaszalałaś :D
    Jestem ciekawa co ztego winiknie :D Biore się za nn :D

    OdpowiedzUsuń
  10. No to się porobiło... jestem baaaardzo ciekawa dalszych losów.... Chciałabym już dogonić rozdziały i być na bierząco, ale tak też nie potrafię szybko czytać. Dlatego czuję się trochę zawiedziona, ze tak późno dowiedziałam się o Sercu Śmierci i tak późno zaczęłam czytać. Jestem ciekawa czy to wpłynie na zmiane uczuć co do Doriana, chociaż nie wiem dokładnie, czy jestem bardziej za Dorianem czy za tym drugim, Bryanem. Oboje polubiłam.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.