niedziela, 31 marca 2013

Serce Śmierci 5

Wpierw chciałabym podziękować czytelnikom.
Zauważyłam dużą liczbę komentarzy, dzięki którym dzisiaj nabrałam chęci aby zająć się opowiadaniem. Nie jest za dużo ale ważne, że cokolwiek jest :) Nawet nie wiecie, jak swoimi opiniami mnie motywujecie do działania :)
 
 
Od Sharon Dreams piosenka, która strasznie mi się spodobała i na prawdę pasuje mi do tej historii :)
 
 
 
 
 
____________________________________
 
 a to ode mnie :)
 
 
 
 
 
 
______________________________________
 
 
 
 
 
 
 
 


***
    Na trzęsących nogach teleportowałam się do biura ojca. Podeszłam do recepcji, gdzie za biurkiem siedziała jasnowłosa kobieta przed 40tką. Gdy stanęłam na przeciw niej, oderwała wzrok od komputera i zdjęła okulary.
- Witam, Natasho. Co Ciebie tu sprowadza? - uśmiechnęła się.
    Pamiętam, kiedy byłam mała, przychodziłam do gabinetu ojca, a kiedy tatko był zajęty, zajmowała się mną właśnie Pani Elizabeth. Zawsze przy niej uczyłam się wizualizować różne zabawki, teleportować się, oraz mówiła mi trochę o mojej przyszłej pracy. Była dla mnie jak mama, której nigdy nie miałam. Ale nasze relacje stały się ograniczone, kiedy zaczęłam pracować.
   Wykrzywiłam usta w sztuczny uśmiech.
- Witaj Ell, tatko chciał ze mną porozmwiać. Wiesz może co...
- Ależ oczywiście. Mówił, że czeka na Ciebie - założyła na nos znowu okulary- Możesz normalnie wejść bez pukania. Oczekuje na razie tylko Ciebie - uniosła brew - Rzadko kiedy przychodzisz, więc tak sobie pomyślałam... Zbroiłaś coś? - w odpowiedzi zaśmiałam się, co bardziej przypominały jęki.
- Raczej nie. Wiesz, że jestem oddana pracy. Sama jestem zdziwiona tym, że mnie wezwał.
- W takim razie - powróciła wzrokiem w stronę komputera - Życzę powodzenia.
   Westchnęłam ciężko i skierowałam się do wielkich, dębowo-ciemnych drzwi. Złapałam za złotą klamkę i weszłam do środka.
   Jego biuro to właściwie wielka biblioteka, w której tylko na biurku ma dokumenty porozrzucane w nieładzie. Tatko siedział na wielkim czarnym fotelu tuż przy papierach. Kiedy usłyszał moje chrząknięcie, wyjżał zza kartki.
- Witaj Natasho. Usiądź.
   Spełniłam jego rozkaz i położyłam dłonie na kolanach. Całe ciało przeszył dreszcz na myśl, że chce mnie wylać. Jejku, przecież z tego co pamiętam, nic złego nie zrobiłam.
   Chyba że ktoś nakablował o moich relacjach z Fisją. Albo ktoś mnie jednak widział jak się teleportowałam. Albo Dorius jemu powiedział, że...
- Pewnie się ciekawisz, czemu Cie tu zwołałem - położył dokumenty na biurko i się poprawił na fotelu. Pokiwałam lekko głową - Tak więc jak wiesz, niedługo kończę tysiąclecie w tej firmie.
   Tysiąclecie?! To już tak szybko? Zdawało mi się, że minęły dopiero jakieś 500lat odkąd tu tatko pracuje. Nie wyglądał tak staro... Miał krótkie czarne włosy, z lekkimi siwymi pasemkami, oraz pojedyńcze zmarszczki tylko w okolicach czoła. Owszem, ja się nie starzeję. Ale Ci, którzy nie są Śmierciami, tylko tak jak Ell, tatko, albo sprzątający toalety w naszej firmie, starzeją się. Nie tak jak ludzie oczywiście, nie tak ekspresowo. Właściwie to nie mamy konkretnej ustalonej szybkości starzenia się, to raczej los nam go ustala.
   Przełknęłam głośno ślinę.
- Chciałbym oficjalnie zaprosić Cie na imprezę firmową jutro o 23.00 - uniosłam brew. Ojciec MNIE zaprasza? Przecież zawsze byłam dla niego tylko ... pracownicą. Odchrząknął i wstał podchodząc tyłem do mnie do okna - Tego dnia przechodzę na emeryturę. Wielki Kodeks tak nakazuje.
- Jak to ?! - zadałam pytanie mimo woli. Ojciec wkurzony się obrucił. O Śmierci, mam przesrane.
- Młoda damo. Czy Ty przypadkiem nie powinnaś znać na pamięć naszego Wielkiego Kodeksu?! Jak ja Cie uczyłem?! Już dawno powinnaś mieć wszystko wkute na pamięć!
- Tak tatko, przepraszam.
   Ojciec spojrzał się na mnie surowo, jednakże westchnął ciężko i poprawił garnitur. Podszedł do mnie i spojrzał na mnie z góry.
- Natasho, wezwałem Cie tutaj, aby Cie informować, że od jutra, po moim wygłoszeniu o przejściu na emeryturę, zaczynasz zajęcia przygotowawcze, aby przejąć moje stanowisko.
- Ale...
- Wszystko załatwione. Zero dyskusji. Możesz się oddalić. Masz wolne do jutra. - odwrócił się i podszedł do swojego fotela.
   Cholera.
   Teleportowałam się na chwilę do swojej łazienki i usiadłam na wannie.
    Ja mam zostać kierownikiem całej firmy? Całej papierowej roboty, rozkładania zajęć pracownikom, zjawiać się na konferencjach ... I skończyć z rolą Śmierci? Owszem, nadal nią będę, ale już nie będę miała do czynienia z ludźmi i odzielaniem ich od duszy. Nie będę wgl miała do czynienia z ludźmi. Ani z Fiss, ani z ... nikim. Przestanę chodzić do szkoły, przestanę normalnie żyć (mimo, że życia ja nie mam). Ciągle będę miała pracę na głowie, ciągle jakieś zlecenia i ustawienie jakichkolwiek zasad.
   Nie dość, że opuszczę ludzkie życie, to ponadto będę zamknięta w biurze na cztery spusty.
   Jakby tego było mało, zamienię się w ojca. Będę chodziła ponura, bez żadnego wyrazu twarzy. Zmarszczki będę miała na czole od zdenerwowania, a wszyscy będą się mnie bali ze względu na moją posadę. Mogę być Śmiercią, która pracuje z ludźmi, ale nie znaczącą Śmiercią, która uśmierca wszystkich.
   A przede wszystkim samą siebie.
   Chlipnęłam płaczem i nagle drzwi od łazienki się otworzyły.
- Jejku Nash! - podbiegła do mnie Fisja i uklękła obok - Ty płaczesz? Kiedy przyszłaś? Co się stało - przyjrzała mi się dokładniej - Ty serio płaczesz!
    Pociągnęłam nosem i odwróciłam od niej głowę.
- Natasho - złapała mnie za podbrudek, karząc spojrzeć na nią - Co się stało? Powiedz...
- Nic.
- Jak to, do cholery nic?! Przecież Ty płaczesz! Pierwszy raz widzę u Ciebie łzy!
- Dostałam nową posadę - powiedziałam cicho.
- To chyba świetnie, nie?
- Nie - otarłam rękawem łzy - Nie świetnie. Muszę się przenieść. Nie będę już ... - urwałam, bo kolejna łza spłynęła mi po policzku. Cholera, jakie dziwne uczucie.
- Nie będziesz już co?
- Nie będziemy się widywać. Wyprowadzam się na stałe.
- CO?! - wrzasnęła - Jak to?! Ale ... przecież możemy się widywać, prawda? - spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
   Tą cholerną nadzieją, którą właśnie nie nawidzę. Nadzieja matką głupich. Mam nadzieję, że się będziemy widywać. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży. Mam nadzieję, że będę miała uczucia, nie tak jak tatko. Mam nadzieję, że ...
... że cały ten Wielki Kodeks ulegnie w gruzach.
- Nie. Znaczy nie wiem - wstałam z oburzeniem, odrywając się od niej i pomaszerowałam parę kroków zakrywając twarz dłońmy - Fiss. Chciałabym, nie wiesz jak bardzo. Zrobiłabym wszystko, ale ... DO CHOLERY! Fiss. Nie chcę wszystkiego porzucić. Gdy dadzą mi tą posadę, wszystko, całe TE życie pójdzie w niepamięć. Będę musiała się zająć tą durną papierkową robotą, układać wszystkich pod ścianą, rozporządzać wszystkim....
- Nie martw się. Wszystko jakoś się ułoży, prawda? - podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu - Zawsze tak mówiłaś, a teraz pozwól mi Cie jakoś rozluźnić.
   Spojrzałam na nią niepewnie. Ona się uśmiechnęła i zaprowadziła mnie do lodówki. Na szczęście miałam coś w niej, bo Fiss często przesiadywała u mnie i zawsze musiałam mieć coś dla niej do jedzenia.
- Co Ty ... - chciałam zapytać ale mi przerwała uniesieniem dłoni.
- Pamiętasz jak pomagałaś mi po zerwaniu z Trey'em ?
- Trey'em? - zapytałam.
- No tak, ten z którym byłam przed Maxem. Co zdradził mnie z barmanką - wzruszyła ramionami a ja pokiwałam głową - No to pamiętasz na jaki pomysł wpadłaś? - tym razem pokręciłam przecząco - Na mix słodkości. Wszystko, cokolwiek masz w domu słodkiego, od razu trafia do wielkiej miski. Jak się zasłodzimy, zapomnimy o problemach. Zrozumiałaś?
   Wzruszyłam ramionami a ona powędrowała po wielką miskę.
***

    Po wielkiej misce słodyczy, którą całą zjadłyśmy, poszłyśmy spać. Oczywiście Fiss zasnęła, ja tylko się położyłam. Zasłoniłam firany, aby panował mrok, kiedy za oknem świeciło słońce. Przekręciłam się na boczek w stronę przyjaciółki i patrząc na nią rozmyślalam, jak taka słodka, niewinna, krucha ludzka dziewczyna, która mimo wszelkich wad życia, ma wszystko o czym zamarzy. A ja - nadprzyrodzona istota nieludzka, która góruje nad ludźmi i odsyła ich dusze do punktu ZERO, nie ma nic. Nie mam satysfakcji z życia-którego w ogóle nie powinnam mieć, bo w końcu, z medycznego punktu widzenia ja nie żyję. Jestem chodzącym umarlakiem. Chociaż to stwierdzenie także jest błędem, bo żeby być umarlakiem trzeba najpierw żyć. A więc na to wychodzi, że jestem kompletnym ZEREM... Nie mogę mieć przyjaciół, nie mogę mieć miłości (ludzkiej), a na pewno nie mogę chodzić po ziemi jak człowiek. Nie mogę odczuwać bólu, nie mogę odczuwać emocji, nie mogę spać, nie muszę jeść, nie muszę w ogóle oddychać.
    A jednak to wszystko, mimo że niekiedy ma to zalety, jest jedną wielką wadą. Jedną wielką porażką. Owszem, mam nadprzyrodzone zdolności, ale co mi z tego jeżeli nie mam z tego pożytku? Jeżeli mnie nie uszczęśliwiają?
    Wstałam zdenerwowana z łóżka i powędrowałam ku drzwi wejściowych. Zwizualizowałam sobie karteczkę, którą zostawiłam Fiss, informując ją, że wyszłam do sklepu.
    Wyszłam z podwórka i skierowałam się w prawo w stronę centrum. Świeże powietrze dobrze mi zrobi, mimo że wcale tak nie będzie. Kolejna zaleta życia ludzi.
    Dość! Nie mogę użalać się nad sobą i porównywać życie ludzi do swojego. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Diny-koleżanki z pracy.
    Po trzecim sygnale odebrała.
- Cześć Dina, z tej strony Natasha.
- No wiem głupia - zaśmiała się - Za każdym razem sprawdzam kto do mnie dzwoni przed naciśnięciem zielonej słuchawki. Co chciałabyś ode mnie?
- Masz może jakiegoś klienta dla mnie?
- Chętna do pracy ? - zdziwiła się.
- No powiedzmy, że muszę się oderwać od dzisiejszej monotonii.
- A co z Twoją dzisiejszą listą?
- Została mi odebrana - stwierdziłam sucho.
- Odebrana? - zdziwiła się ponownie - Dziewczyno, musimy się kiedyś spotkać na wino, pogadać. Bo widzę, że dużo się u Ciebie dzieje. Czemu odebrana?
- No musiałam z szefem pomówić.
- No by to wszystko wyjaśniało, złotko. - prychnęła cicho - Wracając do tematu, mogę Ci odstąpić jednego klienta. Zadzwonie zaraz do Doriana, aby Ci przekazał kogoś.
    O Śmierci. Zapomniałam, że będę się musiała spotkać z Dorianem.
- Dobra - odparłam oschlej niż zamieżałam. Odchrząknęłam - Dzięki Dina, trzymaj się.
    I się rozłączyłam. Po paru sekundach rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.
- Halo?
- Cześć kochanie - odezwał się Dorian - Słyszałem, że chcesz się ze mną teraz widzieć.
- Spadaj - odparowałam.
- Kocie, może tak milej? Bądź za 3 sekundy w barze Tristian w Tokio. Znajdź mnie, dobrze?
- Jak chcesz.
   I znowu się rozłączyłam.
   Cholerny Dorius.
***

    Weszłam do wielkiej restauracji, która cuchnęła samymi fajkami i alkoholem. Wszędzie byli biznesmeni, a kiedy przechodziłam wśród nich, musiałam zmienić swój strój na bardziej stosowny- czerwona kiecka do ziemi z rozporkiem do uda bardziej pasowała niż jeansy i czarna bluza. Do tego musiałam usunąć z myśli wszystkich obecnych mój poprzedni strój.
   Dorian siedział na samym końcu sali w zacisznym miejscu. A kiedy podeszłam podniósł brew.
- Złotko, nie musiałaś się tak stroić dla mnie.
- Dorius, serio. Nie mam nastroju na Twoje tępe żarty - moja wypowiedź strasznie go zainteresowała bo bacznie zaczął mi się przyglądać.
- Co się stało, Natasho. Usiądź może. Nie uraź się, ale nie najlepiej wyglądasz.
- Nic się nie stało, daj mi te papiery i już.
- A gdzie się podziała Twoja lista?- drążył dalej.
- Tatko zezwolił na przedłużenie urlopu, a ja chcę klienta. Dasz mi te papiery do podpisania?!
   Jest jeszcze jedna sprawa, którą kodeks nakazuje. Jeżeli zechcę wziąć klienta z cudzej listy, muszę mieć pisemne zezwolenie o 'darowiźnie', oraz sama muszę to podpisać.
   Dorian wzruszył rękoma i wyjął z płaszcza kartkę.
- Podpisz tutaj i zmykaj - powiedział beznamiętnie.
- Słucham?
- No tutaj podpisz - wskazał palcem i oparł się na krześle, krzyżując ręce na piersi i bacznie mi się przyglądając.
   To do niego nie podobne. Dorius opamiętany?
- W co Ty grasz? - zapytałam, a on jeszcze bardziej spoważniał.
 
 
 
 
 
____________________________________________________________
 
Tak jak już wyżej napisałam, dziękuję za wszystkie komentarze. Im bardziej obszerne, tym bardziej zachęca do pisania dalszej części ^^
Dziękuję wszystkim za czytanie, a przede wszystkim motywacje.
Dziękuję też Sharon Dream za to, że dała swoje piosenki. Pamiętajcie, że ja uważnie analizuję wasze komentarze. Jeżeli macie jakieś pomysły, jakieś piosenki, czy nawet fotki - nie ma sprawy. Zostawcie notkę w komentarzu, a ja postaram się to wkleić do następnej części.
Jeszcze raz dziękuję i jak będzie dalej tak samo z czytelnikami - za parę dni powinnam dodać następną część :)
Jak się SZCZERZE podobało, obserwujcie.
A no i przepraszam za błędy, które na pewno wystąpiły. Postaram się je poprawić w najbliższym czasie.
Dziękuję Finneusowi za poprawianie moich błędów :D
Do zobaczenia wkrótce ;*



7 komentarzy:

  1. Dokumety
    Nieład zmień na nieładzie
    Odzielaniem ich//powinno tak być
    Rozliźnić
    ***
    ładnie^_^ coraz mnien błędów.
    i fabula ok
    wiecej!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Za parę dni? Niee... Strasznie szkoda mi Natashy, bo narzekała na swoje życie, a tu okazało się, że będzie gorzej niż jest. Mam nadzieję, że tatko zmieni zdanie na tej imprezie. No i ciekawe co z tym chłopakiem spotkanym w barze - Brayanem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle super! Bardzo jestem ciekawa co będzie dalej.Dziękuję również za wstawienie piosenki,którą ci poleciłam.Mam jeszcze więcej propozycji więc jeśli chciałabyś je wykorzystać przy następnym rozdziale to będę zaszczycona:) Może teraz jakaś kobieta? Na przykład Alana Grace o której wie zbyt mało osób.''Black roses red'' lub ''Paranoid'' świetnie się nadają.Z mężczyzn poleciłabym ci Adama Lamberta i jego przebojowy hit ''Whataya want from me'' lub ''Runnin' ''.A zespół to może rosyjski girlsband Mirami ''Amour''.Wybierz co zechcesz,chętnie podam więcej propozycji.Pozdrawiam i miłego pisania!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej *_*, to jest genialne. Nie umiem się doczekać kolejnej części. Piosenka genialna ! Zakochałam się w niej i teraz jej cały czas słucham ! <3
    Bardzo fajnie piszesz, fajnie się to czyta.
    Jestem Ciekawa jak Natasha poradzi sobie w tej roli. I czekam na jakieś pikantne momenty :D Bardzo mnie wciągnęło i zabiorę się za czytanie poprzednich postów. : )
    zapraszam do siebie http://the-wings-to-the-sky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne będę czytać informuj mnie na http://lily-james-i-huncwoci.blogspot.com/. Dodaj jak najszybciej następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Dorian spokojny i opanowany? Coś się musiało stać, tylko co?
    Na przełomie ubiegłych części zauważyłam, że bardzo starał się zbliżyć do Natashy. W nie miły zresztą sposób, :/
    A czy Nat nie moze zrezygnować z tej posady?
    Jeszcze dostała małą reprymendę od ojca. :(
    Możesz mnie powiadomic o następnej czesci na moim blogu?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda mi Nataszy... jakby mogła się z tego wykręcić. Ooo ! Może jakby zrobiła coś z kodeksem, ale chyba się nie da ... To może swojemu ojcu by coś powiedziała.... Nie no nie wiem ! Przechodzę dalej, jestem ciekawa :P

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.