środa, 20 marca 2013

Serce śmierci 1

 
 
 
SZKOŁA

- No a nie możesz zrobić sobie w ten weekend nawet dnia wolnego? - zapytała Fisja.

      Nie zrozumcie mnie źle: Ja ją kocham, ale mam ochotę ją zabić. W szczególnie w takich momentach, jak ten. Na prawdę mam ochotę wybrać się z moją najlepszą przyjaciółką do klubu rozerwać trochę swoje ciało, upić się do nieprzytomności, zapomnieć o problemach i mieć milion numerów kontaktowych do obcych mi chłopaków, ale... Życie nie obdarowało mnie takimi możliwościami spędzania czasu wolnego. Ba, ja nawet go nie mam. Muszę po szkole zasuwać do pracy, w weekend zasuwać do pracy, w święta zasuwać do pracy, w dzień i w nocy zasuwać do pracy. A wszystko dlatego, że muszę podtrzymać tradycję rodziny.

- Serio, Fisja, nie mogę. Na prawdę bym chciała. Ale wiesz, że nie mogę.

- Gówno prawda! Wszystko można - warknęła na mnie - odkąd Cię znam, ciągle masz w głowie tylko ,,praca, praca, praca". A gdzie masz czas na sen? Czy Ty w ogóle sypiasz? Gdzie masz czas na zabawę? Dziewczyno! Masz 20 lat, racja?! - pokiwałam głową - A z tego co wiem, masz straszne zaległości z imprezami. Ba, przede wszystkim z mężczyznami. Chcesz skończyć jak jakaś starucha która w bujanym fotelu ogląda milionowy odcinek mody na sukces? - spojrzała na mnie surowo.

       Niech mi wierzy, nie skończę tak ...

- OCZYWIŚCIE ŻE TAK NIE SKOŃCZYSZ. - dodała po chwili - Bo nawet z balkonikiem będziesz chodziła do pracy! - wzięła mocny wdech - Dobra, miałaś 5miesięcy temu jeden dzień wolnego. Dziewczyno! Ty się wykończysz psychicznie i fizycznie! - wrzasnęła jeszcze raz i nagle cała szkoła zaczęła nam się przyglądać na korytarzu - Dzisiaj sobie pracuj, jak chcesz. Ale jak nie będziesz jutro na imprezie to wierz mi, skopie Cię na kwaśne jabłko.

       Zachciało mi się śmiać, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Dobra, ma rację. Ale to nie zależy ode mnie. To nie moja wina, że ludzie są idiotami i muszę zajmować się nimi kiedy źle skończą. Gdyby uważali trochę na siebie, to bym miała o wiele więcej czasu wolnego. Gdybym się zaś nimi nie zajęła... Skończyło by się baardzo źle.
       Ale w końcu każdemu należy się dzień wolnego. Nawet mnie.

      Wyjełam telefon z kieszeni i zaczęłam pisać tacie SMS.

Tatku, muszę mieć koniecznie jutro wolne. Mam drobne kłopoty. Niech Dina mnie zastąpi. Twoja kochana Natasha.

WYŚLIJ.
    I serce naglę zaczęło mi walić jak młotem. FUCK. On mnie zabiję.
    Dzwonek komórki. Sprawdzam i zamieram ...
    Tatko...
- Tak tato? ... No ale... Poradzę... Nadrobię... Kiedy będzie chciała... Dziś? Tak... Ale... No dobra... Na prawdę, nie trzeba... Poradzę sobie, na prawdę... TATO! NIE PRZYSYŁAJ NIKOGO!... Dobra... Do zobaczenia... No zaraz będę. - I się rozłączył.

- I co? - podskoczyła do mnie Fisja z niepewnym uśmiechem.

- Będę miała przekichane. Ale mam jutro wolne - zmusiłam się do sztucznego uśmiechu.

- I WIDZISZ?! - objęła mnie z radością - Nie było aż takiego kłopotu!

Ta, gdyby wiedziała...

***



PRACA



    Idę pewnie po bagnistym terenie. Dookoła ciemno i mglisto. Tylko księżyc w pełni rozświetla mi drogę.

- DORIAN MAKTUS! GDZIE JESTEŚ?! - krzyczę już wkurzona.

- Oj, oj, mała. Nie krzycz tak bo jeszcze głos stracisz - wyszedł zza drzewa naprzeciw mnie i uśmiecha się drwiąco - A jeszcze nie słyszałem go w swoim łóżku - uniósł brew najwyraźniej rozbawiony. Zmierzyłam go wzrokiem.

    Owszem, jest przystojny. Jest nieco starszy ode mnie, ma zawsze lekki zarost, zmierzwione, gęste, króczoczarne włosy i ciemne oczy. Ubiera się zazwyczaj w różne koszule białe, lub czarne i ZAWSZE ma rozpiętych pare guzików pokazując zarys jego umięśnionej klaty. Się nie dziwię, że ma co noc inną. Sama bym wskoczyła do jego łóżka, gdyby nie fakt, że jest takim ... dupkiem.

- Dawaj mi spis - nakazałam mu ignorując go.

- Oj, oj. Mała. Zabierasz się od razu do rzeczy... - oblizuje wargę i aż nie mogę się powstrzymać od zerknięcia na jego pełne, zmysłowe usta - I to bardzo lubię. Jeśli wiesz co mam na myśli - przygryzł wargę. Cholera. Niech on się opanuje, bo za długo tego nie zniosę. Odkrząknęłam zakrywając pięśnią usta i spojrzałam na jego oczy. Cholera. Tam też nie mogę patrzeć.
   Ale niestety muszę...

- Daj mi ten cholerny spis - mówię półgłosem.

- Kocie, wiem że tego chcesz. I sama wiesz czego chcesz - zaczął iść powoli w moim kierunku - Czy nie możemy zrobić sobie parę chwil przerwy od pracy? - spojrzał się za siebie i potem przeniósł wzrok na mnie, ilustrując dokładnie - Na przykład przy tym drzewie? - Stanął naprzeciw mnie i tylko centymetry dzieliły nasze usta. Poczułam, jak jego ręka spoczywa na moich plecach, zjeżdżając coraz niżej, niżej, ... o rany. Jaki on ma hipnotyzujący dotyk... Zaraz, zaraz. Nie mogę, nie mogę... Jego dłoń zacisnęła mi się na pośladku.
    O nie!
    Wyjęłam jednym zwinnym ruchem z rękawa nóż i przyłożyłam mu do gardła.

- Spis - mówię pewnie, zdziwiona własnym głosem.

- Hola, hola tygrysie! - podniósł ręce w geście poddania - Już Ci daję! - zaczął się wycofywać - Nie musisz od razu mnie atakować!

     Co za cienias. Wyjmuje zwiniętą kartkę papieru z tylnej kieszeni i mi ją wręcza.

- Po pierwsze - mówię - następnym razem dawaj mi od razu spis, a nie robisz sobie jakiś cyrk. Po drugie- schowałam nóż znowu do tajnej kieszonki w rękawie - Następnym razem wybierz bardziej romantycznie i cywilizowane miejsce na załatwianie prac, a po trzecie - uśmiechnęłam się do niego z czułością - jesteś prawdziwą męską... ciotą.

***



       Dobra, na dziś ostatnie zadanie. Całą noc miałam robotę, kochany tatko. Zrobił mi mega długą listę, na którym nie miałam czasu nawet sekundę, aby złapać dech. A za godzinę wybije 6.00. Ostatni na liście jest Johnny Gardon. Szkolny footbolista, który zasłynął ze sterydów i ćpania. Gratulacje rozumu, mój drogi kolego z klasy. Gdyby nie fakt, że jestem w tej branży od długiego czasu, to ten fakt by mnie zasmucił. Ale poznałam już głupotę ludzką i nie czuję się winna tego, co zaraz zrobię. Poza tym muszę liczyć się z konsekwencjami mojego niewykonanego zadania.

      Wchodzę do garażu w jego domu. Oczywiście mieszka jeszcze u rodziców, ale ich większość czasu nie ma w domu. Ciągle robi domówki, jak jakiś nastolatek. Ćpanie i jaranie odbywa się w jego garażu. Hehe. Po co mu garaż, jeżeli parkuje ciągle na podjeździe? - myślę sobie.

      Oczywiście garaż zamknięty, więc aby nie robić demolki, wchodzę przez frontowe drzwi. Łapię delikatnie za klamkę i się przede mną otwierają. Co za dupek. Ma w domu tonę narkotyków, a nie zamyka za sobą drzwi. Wchodzę po cichu i kieruję się do jadalni, gdzie jest wejście do garażu. Nawet ładnie dom ma urządzony, jak na takiego imprezowicza, który co miesiąc robi u siebie domówki. Wszystko jest nowe, ani grama kurzu, i wali na kilometr czystością. W jadalni przy dębowym stole znajdują się idealnie przysunięte krzesła. Na żółtych ścianach wiszą malowidła jego mamy. Kolorowe kwiaty w doniczkach są niemalże wszędzie. Przewróciłam oczami. Nie lubię kwiatów. Z kwiatami jest tak jak z ludźmi. Kiedy się o nie nie dba, więdną i umierają. Kiedy już są stare, więdną i umierają. Tylko że ludzie są na tyle głupi, żeby sami rujnowali sobie życie. Co mają zrobić dziś, zrobią jutro. A jutro zawsze będzie jutrem. Nie liczą się z tym, że czasu kiedyś zabraknie. A do tego skracają sobie czas paląc, pijąc, ćpając, jeść niezdrową żywność albo prowadzić tryb życia ekstremalny - jakieś bange, a tu nagle lina się urwie. Kąpiel w rzece lub w jeziorze - zaplącze się coś w nodze i nagle plum - jest się pod wodą. Nawet głupie niedopilnowanie gazu grozi śmiercią.

      Otworzyłam po cichu drzwi. Lekko zaskrzypiały, ku mojemu zdziwieniu, ale wcale się tym nie przejęłam. Wiem dobrze, że on teraz nic nie usłyszy bo ma na słuchawkach puszczoną głośno muzykę. Jak zawsze z resztą. Zatrzymałam się na chwilę i poprawiłam włosy. Muszę jakoś ładnie zaprezentować się, kiedy mnie zobaczy. W szczególności, że niezbyt dobrze wyglądam po całej nocce pracy niewykąpana. Przegryzłam wargę kiedy zastanawiałam się co mu powiedzieć. ,, Cześć. Miło Cię widzieć"? czy bardziej ,, Witaj, jak się masz"? Jedno i drugie idiotyczne. W szczególności w takich okolicznościach.

     Zeszłam po cichu po schodach i znowu stanęłam.

     W garażu było dużo półek, na których znajdowały sie pełne pudła. Obok nich, po lewej stronie leżała duża skrzynia do narzędzi, a po prawej zaś siedział on przy biurku, z zapaloną lampką i robił właśnie kreski koksu.

      Miał potargane blond włosy i był strasznie blady jak na niego. Miał na sobie tylko szare spodnie dresowe. I faktycznie słuchał muzyki.

      Zaczęłam bliżej niego podchodzić, ale ostatecznie zatrzymałam się parę kroków od niego.

      Muzyka się skończyła, zdjął słuchawki i wstał. Zaczął szukać czegoś po kieszeniach, najwidoczniej jakieś rurki. Jego poszukiwania stały się bezowocne więc nagle się odwrócił.

       I nagle wpadł na biurko, kiedy zobaczył mnie.

       Dzięki, myślę sobie, aż tak źle wyglądam?

- Co Ty do cholery tu robisz?! - wrzasnął na mnie, kiedy zdołał zaczerpnąć tchu.

- Mam sprawę do wykonania - uśmiechnęłam się przepraszająco.

- U mnie w domu?! - wrzasnął - Jakim kurwa prawem weszłas do mojego domu?!

- Mówiłam. Mam sprawę do wykonania - odpowiedziałam i zrobiłam parę kroków w jego kierunku. On wyprostował się poważny.

- To znaczy? - zaczęłam się przybliżać, ale on powstrzymał mnie ręką - Nie zbliżaj się.

- Johnny, muszę wywiązać się z zadania.

- Jakiego zadania ? - spiorunował mnie wzrokiem.

- Odpowiem Ci na pytanie, o ile dasz mi siebie dotknąć - uśmiechnęłam się uwodzicielsko i przygryzłam wargę. O tak, zawsze to na chłopaków działa.

    Zrobił zdziwioną minę, jednakże szybko uśmiechnął się do mnie figlarnie.

- Jak kobieta prosi, to się nie odmawia - powiedział, szczerząc się. O diabli, co za dupek. Mimo tego mój wyraz twarzy się nie zmienił i zaczęłam podchodzić bliżej lustrując jego ciało. No muszę przyznać, że sterydy robią swoje.

     Podeszłam do niego i przejechałam wierzchem dłoni po jego umięśnionym brzuchu. Moja praca przynajmniej ma jakieś zalety. Uśmiechnął się od ucha do ucha a ja się nagle cofnęłam i przybrałam wyraz obojętności. Uniósł brew.

- Pytaj - nakazałam krzyżując ręce na piersi.

- Co?

- Miałam Cię dotknąć, wykonałam zadanie, a teraz pytaj co chcesz wiedzieć, inaczej spóźnie się. Mam napięty dziś grafik. Więc się streszczaj - otworzył szeroko buzię, po czym znowu się wyprostował i odchrząknął.

- Co to ma znaczyć?

- Ale co? - uniosłam także brew - Aaaa. To? Dotknięcie? A to jest moja praca. Dotykanie ludzi jest moją pracą. I jesteś moim ostatnim dzisiejszym klientem. Mam dziś wolne, ale nie wolne od życia. Więc powtarzam: streszczaj się.

- Ale co? Jak to? - zdziwił się.

- No bo patrz... Moja rodzina jest od wieków, ba... od tysiącleci w jednej ... firmie. Dotykają ludzi, aby dać im spokój. No właściwie w zależności od charakteru człowieka, od jego czynów...

- Co? O czym Ty bredzisz? Po kiego mnie dotykałaś? Jesteś... dziwna - skrzywił się.

- Nie dziwna. Jestem po prostu Śmiercią - uśmiechnęłam się do niego czule i przekrzywiłam głowę - Kosiarzem, oczywiście bez kosy i czarnej szaty - zaśmiałam się krótko - A no i bym prawie zapomniała. A Ty za to leżysz martwy na biurku i nawet nie zauważyłeś, że umarłeś. I kto tu jest dziwny? - zaśmiałam się.

______________________________________
No i jak wam się podoba? :)
Mam zapisane o wiele więcej ALE czekam na wasze komentarze :)
Czytasz? To komentujesz :)
Wszelkie uwagi mile widziane.

15 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie :D Mam nadzieję, że będzie więcej :D Opowiadanie trzyma w nie wiedzy dopóki się nie przeczyta ostatniego "myślnika". Cały czas zastanawiałam się, właśnie nad jej pracą... Pisz dalej! Wciąga... :D
    Pozdrawiam ♥
    SamaWieszKto ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu Finneus jeszcze nie czytałem ale przeczytam:-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie się czyta ale w nie których miejscach zamiast przecinka powiniem być myślnik albo wielokropek

      Usuń
  3. Wybrałaś ciekawy temat. Jeśli teraz tak piszesz... Boję się co będzie gdy się rozkręcisz :) Ps jestem z zapytaj.onet, miałam zacząć pierwsza

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha,ha to mnie trochę rozbawiło, bo myślę o co chodzi? kim ona jest? dostawcą pizzy? czy kim? a tu takie zaskoczenie! dobrze to wykombinowałaś. i jesteś na serio dobra w pisaniu! - szczerze :) jedno co mi się nie spodobało to to, że jest trochę mało przejrzyście. czasami nie wiedziałam kto co mówi ale jak powtórzyłam wszystko to się skapłam. teraz zaczynam czytać drugą część. ha, ha nie no nie mogę; pomyliłam kosarza z dostawcą pizzy ha ha ha... A to opowiadanie to miał być horror czy komedia? I z czego bierzesz natchnienie? Sama wymyślasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. natchnienie biorę z głowy. To po prostu się dzieje a ja spisuję ;)
      Dziękuję za uwagę, postaram się naprawić ;d
      Nie ma być to horror, bo szczerze nie umiem pisać drastycznych scen.
      Komedia także, chociaż czasem umieszczam jej odzywki ; )
      Raczej romans, który nie może się zrealizować. Zakazy, nakazy i takie sprawy ;)
      A co będzie dalej? Zobaczycie sami : )

      Usuń
  5. Znakomicie piszesz! Bardzo mi się podoba, a że dodałaś tego posta w dniu moich urodzin, potraktuję to jako prezent urodzinowy i muszę przyznać, że mnie zaintrygowałaś. Pisz dalej. Jesteś świetna ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż zadrżałam... Trochę mi żal tego chłopaka i na razie sądzę, że bohaterka jest troszkę straszna i wredna, ale mam nadzieję, że ten "tajemniczy ktoś" ją zmieni :P
    A jeśli o tego Doriana, to świetnie to ujęłaś "męska ciota" haha :D
    Lece do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No całkiem całkiem :) Dobrze ci idzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajnie się zaczyna. Będę tu częściej wpadać. A propo Doriana - jestem ciekawa czy będzie on kimś znacznym w dalszym życiu Natashy.
    PS. Kocham drzwi przeznaczenia. Czekam na nowy rozdział z tym chłopakiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. No więc czytam twoje inne opowiadanie i bardzo mi się podoba, ale do przeczytania tego zabierałam się długo. Coś mnie odpychało, ale teraz... Żałuje, że nie zaczęłam czytać wcześniej. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam. Masz pisać dalej:) Szkoda tylko że dopiero teraz zaczełam czytać :( Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Po pierwsze, trochę jest tu błędów.
    Po drugie, czytając ten rozdział miałam wrażenie, że ten blog jest nie dla mnie i w ogóle zastanawiałam się, skąd taki jego tytuł, ale końcówka... no, zobaczę, co dalej.
    Wybacz tak krótki komentarz (:.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.