piątek, 29 marca 2013

Serce Śmierci 4

   






______________










  Pamiętam jak kiedyś miałam 3h czasu wolnego i przesiadywałam z Fisją w podobnym barze. To było dawno temu, ale pamiętam to jak dziś, jak się wyśmiewałyśmy z takich typiar które samotnie przesiadywały.

     Samotnie, tak jak teraz ja.

- Zły dzień? - zapytał ktoś siedzący obok mnie.

     Zwróciłam na niego uwagę i zauważyłam, że bacznie mi się przygląda swoimi ciemnymi oczami. Ubrany był na ciemno, a jego pełne usta wykrzywiły się w pół uśmiechu.

    Gdzieś już go widziałam. Tylko nie mogłam sobie przypomnieć gdzie, gdyż nieznajomy/znajomy miał zbyt wielką urodę, abym zdołała racjonalnie myśleć. A w moim przypadku rzadko kto zwala mnie z nóg.

- Pytam, bo zauważyłem, jak odchodzisz ze swojego stolika - wskazał głową w stronę moich dawnych towarzyszy, a ja nawet nie byłam w stanie odwórcić wzrok od niego - Czyżby Twój chłopak za bardzo się upił żebyś mogła z nim wytrzymać, a Twoja przyjaciółka zostawiła Cie na pastwę losu z tym drugim, co siedzi obok niej?

   Zamrugałam, kiedy uzmysłowiłam sobie, że teraz on czeka na moją odpowiedź. Cholera, jest na prawdę sexi.

   Odchrząknęłam. Natasho, wracaj na ziemie. Odwróciłam wzrok na szklankę i upiłam łyk, aby poczuć się pewniej.

    Cholera. Nie czuję się pewnie. Czuję jak nogi mi zmiękły. Czuję jak to coś w środku mi się skręca, aż mi zrobiło się przyjemnie niedobrze. Czuję jak ... jak mi sucho w gardle. Następny łyk.
    Odchrząknęłam.

- To nie mój chłopak - spojrzałam na wprost siebie po czym odwróciłam wzrok na niego. Już lepiej. Mogę na niego patrzeć. No i podziwiać jaki jest przystojny - Na pewno nie. A przyjaciółka? No cóż... Upiła się i zaczęła wracać do swojej psychicznej, starej miłości. Ja tego nie mogłam znieść więc... poszłam użalać się nad sobą przy szklance alkoholu.

- Nie jest tak źle. I nie użalaj się nad sobą, bo serio - nie warto - uśmiechnął się smutno i upił łyk swojej whisky, która leżała na ladzie.

- A Ciebie co tu sprowadza?

- Mnie? - zapytał zaskoczony po czym odchrząknął - problemy, problemy, problemy... Ale lepiej o tym nie mówić. Żyjmy dniem. Czyż nie? Po co zamartwiać się problemami - posłał mi oczko i musiałam mocno przytrzymać się krzesła, żeby nie spaść. Ten chłopak na prawdę zwala z nóg.

- No racja. Problemy z czasem znikną. Dzień zniknie niedługo i już nie wróci.

- Dobrze powiedziane. - wyciągnął w moim kierunku rękę - Jestem Brayan .

    CO?! Ja mam dotknąć go? GO?! Odkaszlnęłam, bo poczułam jak ślina stanęła mi w przełyku. Gdyby nie fakt, że zabić się nie mogę, to bym udławiła się nią na śmierć- znając siebie. Znając NOWĄ siebie. W głębi duszy się zaśmiałam. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek moja zmiana nastąpi i zaczęłabym przejmować się problemami ludzkimi - jak wyglądam? Czy nie mam szminki na zębach? A co jeśli uzna mnie za wariatkę?

    O Śmierci, dziewczyno. Opanuj swoje nerwy, bo on CIĄGLE trzyma wyciągniętą dłoń. Złap ją po prostu. Ile razy witałaś się z kolegami i klientami? MILIARD RAZY! Jak nie więcej. Co może mieć w sobie ten zwykły, śmiertelny, normalny, nieziemsko przystojny chłopak, czego nie mają inni Twoi śmiertelni znajomi?

    Cholera, czas mija, a on nadal trzyma w powietrzu rękę. W końcu delikatnie, jak tylko się dało, uścisnęłam ją.

- Natasha - cicho mu oznajmiłam od razu.

    I dobrze, bo po chwili poczułam przepływający impuls jego energii życiowej, który powędrował wprost do mojej ręki. Hee. Żeby tylko. Poczułam delikatne mrowienie w każdym obszarze ciała. To było coś takiego, jakbym włożyła mokry palec do kontaktu. Jakbym weszła wprost do jakiegoś urządzenia elektrycznego. Nie mogłam się poruszyć. Nie mogłam nic powiedzieć. Cholera. Jeszcze niepotrzebnie, próbując znaleźć u niego odpowiedź, spojrzałam na niego.

    Zauważyłam, że on sparaliżowany także ma wlepione oczy w moje. Więc i on to samo czuł. Kompletnie widziałam iskry, iskry...

    Puścił dłoń po czym jakby nigdy nic się uśmiechnął.

- Ładnie - powiedział półgłosem, po czym odchrząknął aby jego głos wrócił do normalności - Stąd jesteś? - zamrugałam parę razy aby dojść do siebie i także odchrząknęłam. Spojrzałam na dłonie. O Śmierci. Jak mi się śmiertelnie trzęsły.

- Tak - zawiesiłam głos i spojrzałam na niego - Można tak powiedzieć. Chwilowo zamieszkałam w tym mieście, na czas studiów.

- A potem gdzie? - zapytał i oparł się jedną ręką o blat.

- Do rodziny z pewnością. Muszę rozkręcić rodzinny biznes - nagle zdałam sobie sprawę, że jutro dla mnie już nie ma dnia - są tylko klienci. A następne wolne? Mogę tylko pomarzyć ... Upiłam łyk drinka.

- Widzę, że nie jesteś z tego zadowolona.

- Jestem, tylko że ... - zawiesiłam się i nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam na niego błagalnie. Nie chciałam go okłamywać, bo nie jest niczemu winien. Z pewnością już nigdy go nie zobaczę, a przydałaby mi się osoba, którą choć raz nie okłamałam. Dlatego się zawiesiłam. Dlatego nic nie powiedziałam. Tylko się na niego patrzałam.

- Mów co chcesz, nie oczekuję od Ciebie poufnych informacji - uśmiechnął się zachęcająco.

- No to ... - spojrzałam się w szklankę. O wiele łatwiej mi myśleć, kiedy nie widzę jego oślepiająco czarnych oczu - ... Mamy rodzinną firmę, która... Którą nie trawię. Znaczy jestem do niej przyzwyczajona, wykonuję swoją robotę z uśmiechem na twarzy, kocham to, ale ... - urwałam. Ale? Co właściwie chciałam wywnioskować?

- ...ale ta robota nie jest dla Ciebie? - zapytał. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.

    Faktycznie. Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, że nie chcę być Śmiercią. Że nie chcę pracować nocami, dniami. Że chcę spać. Że chcę czuć. Że chcę ... żyć.

    Zaraz, zaraz. Co Ty bredzisz? - zapytałam samą siebie. To dla Ciebie robota. Taką się urodziłaś, masz to we krwi. Ile ludzi chciałoby mieć taką posadę?! No ile?! Przecież Ty tą robotę kochasz. Nie potrzebujesz nic więcej. Świat ludzi jest... przygnębiający. Nie pamiętasz tego, o czym nad ranem myślałaś? Przecież nienawidzisz ludzi za to, że sami siebie krzywdzą. Że sami mącą sobie w życiu, a potem marudzą i mają wyrzuty. Racja?!

    Racja - odpowiedziałam sama sobie. Co ja sobie myślałam?

- Natasha! - zawołała Fisja. Odwróciłam głowę w jej kierunku przypominając sobie o jej istnieniu. Zauważyłam, że najebany chuj zaczyna dobierać się do niej.

    Tego to już za wiele. Ruszyłam szybko w jej kierunku, przygotowując swoją pięść do uderzenia.

    Zapominając o nieznajomym z baru.



***



- Czy Cie pojebało dziewczyno?! - warknęłam nie wiedząc nawet czy kontaktuje. Przytrzymałam jej włosy nad muszlą klozetową - Mówiłam Ci że to zły pomysł?! A co by się stało, gdyby mnie tam nie było?! - odpowiedziała mi cichym jękiem po czym znowu zaczęła zwracać wszystko co kiedykolwiek zjadła. Skrzywiłam się lekko.

     Wiem, że nie powinnam być wkurzona, bo w końcu ona pijana, a ja ... ją w pewnym sensie zostawiłam. No ale ją ostrzegałam! Popatrzałam jak resztkami sił podrzymuje muszle, a jej piękny makijaż został rozmazany przez łzy.

    Cholera.

    Wolną dłoń wysunęłam na przód i zmaterializowałam sobie gumkę, po czym starannie związałam jej włosy, aby rzaden kosmyk nie wpadł w jej wymiociny.

- Fiss, zaczekaj chwilę. Przygotuję Ci łóżko.

    Wyszłam z łazienki rozprostowując jeszcze odrętwiałe palce od mocnego ciosu skierowanego do Maxa. Uśmiechnęłam się przypominając sobie jak wylądował po jednym uderzeniu nieprzytomny na stół. Obudził się już? Jeśli tak, to muszę poprawić.

    Weszłam do swojego pokoju i uchyliłam okno, aby Fisja w zimnie lepiej się poczuła. Spojrzałam się na łóżko - na pewno przyda jej się świeża pościel mimo, że ta jest nieużywana. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam zobaczyłam śliczną, czarną, aksamitną pościel na dwuosobowym łożu. Ślicznie. Zapaliłam jeszcze pare świeczek na regale i ustawiłam obok łóżka wyczarowaną miskę, oraz butelkę wody.

    Klasnęłam w dłonie zadowolona i wróciłam szybkim krokiem do przyjaciółki. Siedziała obok wanny skulona i cicho popłakując. Przewróciłam oczami i uklękłam obok niej.

- Nash... Ja .. Przepraszam - wydusiła z siebie i schowała głowę miedzy kolana.

- Fiss, nie ma za co. Ty cierpisz, nie ja. Nie musisz mnie przepraszać - pogłaskałam ją po głowie - Ale się nie martw. Ten chuj Cie więcej nie dotknie - podniosła powoli głowę i w jej oczach dało się zauważyć iskry nadziei.

- Wiesz co ? - zaczęła ręką wycierać płynące nadal łzy - Nie wiem co bez Ciebie bym zrobiła. Jesteś jak ... mój anioł stróż. Zawsze przy mnie i zawsze mi pomagasz. A ja ... - znowu zaszkliły jej się oczy - ... nigdy się Ciebie nie słucham. Nie ważne, że zawsze masz racje. I nie ważne, że zawsze popełniam te same błędy - pociągnęła nosem - jestem do niczego! - no i znowu schowała twarz między kolana, płacząc.

- Fiss, ja... - przerwał mi dzwonek mojej komórki. Sięgnęłam z szuflady i odebrałam? - Tak?... No dobra. Na razie - odłączyłam się i poklepałam ją po ramieniu - muszę iść do pracy. Wybiła 6ta. Dasz radę sama? - podniosła głowę i się smutno uśmiechnęła.

- Tak, tak - pociągnęła znowu nosem i otarła łzy - Tylko muszę dojść do domu... - powoli zaczęła wstawać.

- Nie wygłupiaj się! Rozcieliłam Ci łóżko. Zostaniesz u mnie, dopóki nie przyjdę. Prześpij się, dobrze Ci to zrobi. Będę wieczorem i ugotuję Ci jakąś kolacje. Na co masz ochotę? Może coś zamówimy? Pizza?

- Nash, daj spokój. Nie musisz mnie niańczyć. Jestem dorosła. Zostanę, ale nie musisz robić nic do żarcia. I tak nic nie przełknę pewnie.

- Bez gadania - złapałam telefon i próbowałam schować do kieszeni spodni, ale nagle zauważyłam, że na sobie mam nadal sukienkę. Cholera, przed dotarciem muszę się przebrać - Dobra, Fiss. Bo mnie tatko zabije za następną minutę spóźnienia - pobiegłam w stronę drzwi i przystanęłam, zanim je otworzyłam - Trzymaj się. Jak coś to dzwoń jakbyś miała jakiś problem. Będę wieczorem...

    Uśmiechnęła się blado i pomachała na do widzenia. Wysłałam jej całusa i otworzyłam drzwi.

    Przekraczając próg zmaterializowałam sobie jasne jeansy, czarną bluzę z kapturem, oraz czarne adidasy. Mam nadzieję, że nie będzie spoglądała za okno.

    Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.

- Tu Natasha. Proszę przełączyć na kanał 7 - odezwałam się.

    Po chwili, kiedy do moich uszu doszła okolica, gdzie mam się zgłosić po listę, przeklnęłam głośno i się odłączyłam.

    Co za świr.



***

- Dorian, czyż Ty do reszty zwariował? - wrzasnęłam na niego cicho, aby nikt nie zwrócił na nas uwagi.

    Mimo zdenerwowania musiałam zauważyć, że bardzo mu pasował szary garnitur, z czerwonym krawatem który miał na sobie. Gdyby nie fakt, że był takim idiotą...

    Usiadłam na przeciw niego, w restauracji na drugim poziomie wieży Eiffla, a on podsunął mi kieliszek wina, który sam sobie zmaterializował.

- Kochanie, przecież przy naszym ostatnim spotkaniu chciałaś, abym wybrał jakieś bardziej cywilizowane i romantyczne miejsce, więc pomyślałem... - rozłożył ręce - ... że wieża Eiffla jest najodpowiedniejsza - rzuciłam mu mordujące spojrzenie - Co kotku, nie podoba się? - nachylił się bliżej, abym tylko ja usłyszała - Poza tym dziś mnie nie zaatakujesz swoją zabawką, skarbie. Ale za to zawsze mogę użyć własne zabawki, jak tak bardzo lubisz - puścił mi oczko i się odsunął przygryzając wargę.

    Wargę.

    Cholera jasna, mam go dosyć. Powinnam złożyć wniosek już dawno o przeniesienie mnie do innego kuriera. No ale...

- Twoje czary na mnie nie działają złotko. Powinieneś już dawno to wiedzieć - uśmiechnęłam się - a teraz dawaj mi tą chorą listę.

- Chorą? - zdziwił się.

- Daj mi liste - zarządałam jeszcze raz.

- Bez żadnej gry wstępnej? - uniósł brew, a na odpowiedź zmiażdżyłam go wzrokiem - no dobra. Ale pamiętaj, że zawsze jestem do Twojej dyspozycji - i znowu puścił oczko.

    No kuźwa.

- LISTA! - warknęłam.

- Masz pod talerzem, nerwusie - uśmiechnął się i swobodnie oparł się o krzesło.

    Podniosłam talerz i wyjęłam listę. Cholera, jaka długa. Wstałam bez słowa i odeszłam w kierunku drzwi. A gdy miałam już pewność, że nikt mnie nie zauważy, odwinęłam kartkę i zobaczyłam kto jest na pierwszej pozycji. Minesota w USA. Jakaś staruszka. No mam nadzieję, że nie wredna...

    Oglądnęłam się za siebie, czy przypadkiem nikt mnie nie widzi i się przeniosłam.

***



     W miarę pusta ulica, ale to nie zmienia faktu, że muszę pilnować umysłów ludzi aby przypadkiem mnie nie zauważyli.

    Dom, do którego miałam właśnie wejść, był śliczny. Został zbudowany na spokojnej ulicy, w sposób strasznie... kolorowy? Tak, to dobre stwierdzenie. Czerwony dom, żółte drzwi, duży ogród z kwiatami. A do tego biały płot. Idealnie pasował do babcinego stylu. Rozejrzałam się dookoła i otworzyłam drzwiczki od płotu, które lekko zaskrzypiały. Słońce oślepiało, ale dzięki temu zauważyłam malutkie diamenciki na chodniku, które prowadziło do budynku. Weszłam po dwóch stopniach i już chciałam otworzyć drzwi gdy nagle usłyszałam wołanie.

- Kochanie! Tutaj! - obróciłam się i zauważyłam staruszkę wśród kwiatów w słonianym kapeluszu. W dłoni miała sekator, a drugą machała do mnie - Przyszłaś do mnie?

    Nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć, pokiwałam głową. Babcia na to się uśmiechnęła, wstała i poprawiając wygięcia na swej kwiecistej, biało-niebieskiej sukieni podeszła do mnie.

- To nie stój tu na słońcu, jeszcze się zgrzejesz w tej bluzie - i pociągnęła za klamkę.

   Gdy drzwi się otworzyły, zauważyłam drzwi prowadzące do góry i niemalże wszystko zrobione z drewna. Wiele obrazów rodziny, wiele kwiatów, wiele malutkich rzeczy na półeczkach. Weszłam za nią do kuchni i moim oczom pokazała się maleńka kuchnia w stylu jak zwykle babcinym. I oczywiście prawie cała zrobiona z drewna.

- Mój mąż kochał drewno - powiedziała, jakby słyszała co myślę - kiedyś był stolarzem. Bardzo dobrym stolarzem - podeszła do lodówki i wyjęła z niej dzbanek z lemoniadą, po czym wzięła z blatu szklankę i wlała ją do niej - Pewnie jesteś spragniona. Napij się i usiądź.

- Ale ja... - odparłam ale mi przerwała.

- Wybacz, Ty nie pijesz, prawda? - wzruszyłam ramionami ale i tak wzięłam do ręki szklankę i upiłam łyk - Wybacz, nie wiem jak się w tej sytuacji zachować. Przyszłaś po mnie, racja? - uniosłam brwi i zakrztusiłam się lemoniadą - Wolniej kochanie. Jeszcze się zadławisz. - zaśmiała się pod nosem - Choć jakby nie patrzeć, Ty raczej nie możesz się zabić, ani zadławić. Racja? - wzruszyłam ramionami. Jejku, ta babcia jest niesamowita.

- Tak więc kochanie, przyszłaś po mnie? Mam jeszcze czas się pożegnać z dziećmi przez telefon?

- Oczywiście - powiedziałam. Cholera, skąd ona wie kim jestem. Podeszła do telefonu, który znajdował się na ścianie i wykręciła numer. Niemalże od razu ktoś odebrał.

- Cześć kochanie. Jesteście razem? ... To dobrze, chciałam tylko powiedzieć co do waszych problemów... Tak, właśnie. Chciałam tylko przekazać, żebyście się nie martwili. Że jesteście mądrzy i zawsze macie siebie. Pieniądze nie są potrzebne do życia, ważne że macie siebie. I zawsze będę przy was ... Nie, nic się nie stało. Chciałam, żebyście wiedzieli. Przekaż swojej siostrze. Całuski wam przesyłam. Ucałuj także wnuków.... Tak, tak. Dobrze, ja kończę. Do zobaczenia - i się odłączyła.
    Odwróciła się i spojrzała na mnie.

- Jejku, kotku. Ty płaczesz? - zdziwiłam się na jej słowa, ale nagle poczułam, jak łza spadła mi na dłoń. Cholera, nigdy mi się to nie przydażyło. Zdziwiona zaczęłam wycierać - Ty także odczuwasz emocje, prawda?

- Nie... Znaczy... Zdarzyło się to pierwszy raz - zdziwiona na nią spojrzałam.

- Zawsze musi być ten pierwszy raz, kochanie. Ale się nie martw. Jestem przygotowana do odlotu - uśmiechnęła się z entuzjazmem - Poza tym znowu zobaczę swojego Stephana. Jeju, już 5 lat go nie widziałam. Nie licząc snów, w których mnie nawiedzał...

- Musiało być Pani ciężko... - powiedziałam wbrew sobie.

- Nie mów do mnie Pani. Mów mi Meyra. Pewnie i tak jesteś ode mnie starsza. Bez urazy, wyglądasz jak 20latka, ale wiem, że masz o wiele, wiele więcej lat, niż ja.

- Skąd Pani...

- Powiedziałam, że masz mi mówić Meyra. Skąd wiem? Stephan dużo mi opowiedział o tym innym świecie.

- Ale...

- Tak, wiem. Złamał zasady. Każdy je łamie, prawda? Nawet Ty pewnie jakiś złamałaś w swoim świecie.

    Co racja to racja.

- No właśnie - kontynuowała - Wiedziałam, że niedługo do mnie przyjdziesz, ale nie wiedziałam, że aż tak długo Ci to zajmie. Kiedy Cie zobaczyłam ... Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa - westchnęła - Oczywiście jestem zadowolona z życia i przede wszystkim dlatego mogę odejść w spokoju. Mam dokończone sprawy, spłacone długi... Dzieci rozpoczęły własne życie. Nic mnie właściwie nie trzyma. Trzeba brnąć dalej.

- Masz rację, Meyro - uśmiechnęłam się - Masz może jakieś pytania?

- Oczywiście, że nie. Wszystko w prawdzie wiem. Jestem spokojna. No to co, już oddzielisz moje ciało od duszy? - zapytała i podeszła do mnie. Wstałam i pokazałam jej krzesło, aby usiadła. Posłusznie spełniła mój rozkaz i spojrzała na mnie z dołu z szczęśliwym wyrazem twarzy. Wyglądała jak dziecko, które cieszyło się z powodu lizaka, czy waty cukrowej. Nagle poczułam kolejną łze spływającą z mojego policzka. Szybko starłam ją rękawem. O co chodzi moim oczom!

- Kochanie, nie płacz. Obdarz mnie kolejnym etapem szczęścia - ujęła powoli moją dłoń. Pokiwałam głową i ją puściłam.

- Jesteś wyzwolona Meyro. Wracaj do męża - uśmiechnęłam się.

- Już? - wstała i się obróciła na swoje martwe ciało na krześle. Wyglądała, jakby zasnęła na siedząco z uśmiechem na twarzy. Skierowała uwagę na mnie - Dziękuję kochanie. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.

    Złapała mnie za dłonie i ścisnęła mocno. Uśmiechnęłam się i wiedziałam, że jest gotowa do przejścia, więc tak jak procedura nakazuje, zamknęłam oczy i wysłałam ją do naszej firmy. Wiem tylko, że stamtąd wyślą ją gdzieś indziej.

    No i zniknęła. Zostałam w pustym mieszkaniu, gdzie jej martwe ciało kwitło nadal życiem.

    Rozległ się dzwonek mojego telefonu.

- Halo? - odebrałam - Tak, tatko. Właśnie wysłałam pierwszego klienta... Ale jeszcze mam całą listę... No dobra, zaraz będę - i się rozłączyłam.

    Cholera, tatko chce ze mną pomówić. I to nie jest rozmowa na telefon. To się nie zdarza za często...

     O Śmierci, co ja takiego zrobiłam ?!



_______________________________________________
I jak myślicie, co ona takiego zrobiła? :)
Czytasz-komentujesz ;)

18 komentarzy:

  1. Nie wiem, co zrobiła, ale chcę się tego dowiedzieć! Dawaj mi tu kolejny rozdział! To jest tak zajebiste, że aż nie wiem, co napisać *.* Więc napiszę jeszcze raz... to jest zajebiście genialne :D

    pandoraheartsandlizzy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy, ciekawy. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. popieram Hitori ;D
    pięknie piszesz,masz talent ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Wooow. Obiecywałam sobie że wejdę, wejdę i nareszcie weszłam. Rany, nawet nie wiem co napisać. Jesteś genialna! Bardzo podoba mi się główna bohaterka, i pierwszy raz spotkałam się z takim pomysłem. Super. Czekam na następny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde! Ja nie wiem! Jak tak można genialnie pisać? Dziewczyno ty masz talent. Nawet nie, ty masz wielki talent! To co piszesz jest naprawdę ciekawe, nic dodać nic ująć. Twój blog jest po prostu świetny. A dodałaś utwór który kocham, więc dostałaś wielkiego plusa dodatkowo :)
    Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by zobaczyć lub skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział:) Bardzo jestem ciekawa co będzie dalej.No i piosenka,która jest na początku jest cuuudownaaa! Jeśli mogę ci coś polecić to zespół The gazettE jest świetny.Pewnie nie znasz,zresztą mało osób o nim wie,bo grają j-rock.Są świetni,a najlepsze ich utwory to Guren,Cassis,Red,Wakaremichi,Calm envy.Pasowałoby mi w następnym utworze gdyby pojawiła się piosenka Cassis.Ale oczywiście to twój wybór.:)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Woow. Masz talent <33

    http://www.thedarkcollar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty rozdiał ;3 Wciągnełam się i już dodaje do obserwowanych ;D Ciekawe co będzie dalej ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Fakt jest fajny :) Bardzo ciekawy
    zapraszam:
    http://world-of-dream-kiyko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wzrok
    Po serio zamiast myślnika lepszy by byl wielokropek
    Jutro
    Po ona pijana tez wielokropek choć ostatecznie... Moze tak zostac
    Dorian czy
    Oglądłam
    Słoniany kapelusz?


    ^_^ i ja chce więcej

    OdpowiedzUsuń
  11. Mrrrr.. uwielbiam takiego typu opowiadania ;** dawaj następny, bo się doczekać nie moggęę :p

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak mogłam skończyć w takim momencie, niesamowi

    OdpowiedzUsuń
  13. ja podejrzewam, ze chodzi albo o tego chlopaka, albo o jej przyjaciolke - ze ma sie przestac z nimi kontaktowac ;/ albo ze ma sie przeniesc do innego miasta.
    Tylko troche wkurza mnie ze na ojca mówi, -tatko. :/ nie wiem dlaczego.
    Ciekawe skad ta strauszka wiedziala kim jest bohaterka.
    i jeszcze sie tak cieszyla na wiesc ze zaraz umrze. :O
    Ale jestem ciekawa co bedzie dalej,. :)
    Mozesz mnie powiadomic o kolejnym rozdziale na moim blogu?
    Byłabym wdzieczna.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak to skąd wiedziała? Mówiła, że zmarły mąż ją w śnie odwiedził i jej wszystko powiedział. Jak to dlaczego się cieszyła? Wszystko jest pięknie wyjaśnione. Czytaj uważniej.

      Usuń
    2. Tak, wszystko jest opisane :)
      Wiedziała od zmarłego męża.
      A cieszyła się, bo była przygotowana i miała wszystko zapięte na ostatni guzik jakby :)

      Usuń
  14. Myślę, że to co jest przyczyną jest nie spodziewane. Może to coś miłego albo nie. Zobaczymy w następnym rozdziale. Super i chcę więcej.

    OdpowiedzUsuń
  15. Oo świetne. Dziewczyna pokazała emocje i strasznie się z tego cieszę :) A ten prąd przy ściśnięciu dłoni tego chłopaka ? Genialny pomysł. Może on tez jest jakiś magiczny :P Przechodzę do nn :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale przecież Natasha trochę tam czasu dla siebie ma.
    Nie rozumiem jej.
    Dobrze byłoby tak być nieśmiertelną.
    "Bo mnie tatko zabije za następną minutę spóźnienia" - padłam.
    Niezły ten Dorian :).
    Ja się zastanawiam, co by się stało, gdyby nie zabiła jakiejś osoby z listy.
    Babka niezła. Kurczę, genialne! *zbyt często ostatnio używam tego słowa*
    Awesomeness!!!

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.