piątek, 9 sierpnia 2013

Serce Śmierci 22

 








________________________________


 





______________________________

   Fisja popchnęła mnie nieznacznie, abym odsunęła się od już prawie zapełnionego kosza na śmieci i zwymiotowała.
- Czyż ty, do kurwy nędzy, żartujesz sobie? - warknął Dorian zaciskając pięści, aż mu zbielały kłykcie.
W pomieszczeniu panowała elektryzująca atmosfera. Kręciło mi się w głowie od nadmiaru informacji. Moja matka była śmiertelniczką i poszłam w jej ślady, by spłodzić dziecko... Dziecko silniejsze niż typowa rasa Śmierci? Nie, to niedorzeczne. Poza tym...
- Dorianie, opanuj się. Nie ma tu żadnego powodu do żartów. - oznajmił oschle Gregory i wstał, podchodząc do nas. Przyłożył delikatnie dłoń do kręgosłupa mojej przyjaciółki, która ponownie zwymiotowała do kosza - Z tego co widzę, mamy kolejną sprawę do omówienia i rozwiązania.
- Łapy precz od mojej kobiety. - warknął, ale nadal stał na swoim miejscu. Zauważyłam, że cały aż się gotował w środku. Wstałam powoli z podłogi i spojrzałam na swoją przyjaciółkę. Po chwili Instruktor skierował się w stronę biurka, a mnie skręciło ponownie w żołądku. Jednakże powstrzymałam odruchy wymiotne.
    Po chwili namysłu Gregory usiadł i rozłożył się w fotelu, przymykając na sekundę oczy. Pomasował swoją skroń, jakby dręczyła go migrena.
- Czemu Fisja jest w ciąży? - zapytał znienacka Dorian.
     Gregory uniósł brew, a po chwili spróbował się powstrzymać od śmiechu.
- Bo z nią współżyłeś? - odpowiedział pytaniem, na pytanie.
    Chłopak ściągnął brwi, jakby go to bardziej rozgniewało. Widziałam, że coraz bardziej zmaga się z własnymi problemami, czy też przemyśleniami.
- Nie rozumiesz... - odparł po chwili. Wypuścił powietrze z płuc, a gdy spróbował coś dopowiedzieć, pokręcił głową i załamany poczochrał swoje ciemne włosy. - Czemu ona teraz jest w ciąży?
- Nie rozumiem. - powiedział Gregory najwyraźniej zainteresowany.
     Dorian pokręcił głowę zrezygnowany i schował twarz w dłoniach. Po chwili jednak się wyprostował i spojrzał na niego.
- Coś ci wyśle. - stwierdził i zamknął oczy, wysyłając obrazy Instruktorowi swojej przeszłości. Zainteresowało mnie to, choć podejrzewam, że to miało związek z Fisją.
     Po paru sekundach oczy Gregorego się zwiększyły. Zagwizdał przeciągle i wstał robiąc parę kroków w stronę okna za sobą, lecz po namyśle wrócił na miejsce. Spojrzał na mojego przyjaciela i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Jesteś bardziej pokręcony, niż sądziłem. - zaśmiał się oschle i położył łokcie na biurku. Gdy Dorian naprężył bardziej swoje ciało z nerwów, zaczął kontynuować - Wiesz... Współżyliście ze sobą wcześniej, przed usunięciem jej pamięci, a jak już wcześniej powiedziałem, przy współżyciu poczniecie pierwsze dziecko. Nie była, po waszym rozstaniu-o ile mogę tak to nazwać- w ciąży, gdyż w końcu usunąłeś z otoczenia WSZYSTKO, co miało związek z tobą, drogi kumplu. W tym początek małego płodu.
    Słyszałam, że zachłysnął się powietrzem. No cudownie, nie dość, że mamy taką sytuacje, to będzie się winić za to, że usunął nowo poczęte życie. Wprost świetnie.
-  W takim razie musicie iść razem do Rady. I to jak najszybciej. - stwierdził i spojrzał się na mnie.
- Czemu tak szybko? - zapytałam cicho. Głos ugrzązł mi w gardle.
- Bo nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, że powinnaś właśnie być w pracy i tym sposobem nie tylko twój mężczyzna chodzi jako żywy trup, ale także i wiele innych istnień. Wiesz w końcu jakie są konsekwencje, prawda?
    Oczywiście, że wiem. Skinęłam głową, ale mimo to wyjaśniał dalej.
- Gdy nie zbierzesz w ciągu dwudziestu czterech godzin tych wszystkich dusz, będzie więcej żyjących umarłych. Będzie więcej list. Ludzie będą konać w łóżku przez wieczność, nie przez chwilę. Jedna niewyciągnięta dusza równa się nawet tysiąc innych ofiar. Rozumiesz konsekwencje, prawda?
    Znowu skinęłam głową nieco oburzona. Wiem o tym doskonale, ale przez jego słowa poczułam, jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Wiem, że źle postąpiłam zachowując na świecie własnego chłopaka, ale powinien się postawić w mojej sytuacji. Gdyby to ode mnie zależało, nie zmieniłabym własnego zdania. Nie będę chciała wyciągać go z ciała. On musi być mój, on ma żyć. Żyć na tym świecie, troszczyć się o nasze dziecko.      Niech ze mną się stanie cokolwiek, ale chcę mieć pewność, że im nic nie będzie groziło. Że żyją szczęśliwie i długo.
     Po moim policzku spłynęła łza.
- Natasho, mówiłem Ci, żebyś się nie rozklejała przy mnie, bo to nic nie pomoże.
     Dorian w końcu poruszył się i ruszył w naszym kierunku. Chciał ukucnąć przy Fisji, która nadal otulała kosz na śmieci, ale w ostatniej chwili się zawahał. Spojrzał na mnie i się wyprostował. Posłał mi wyrazy współczucia i powoli przybliżył dłoń do mojej twarzy, ścierając kciukiem błądzącą po policzku łzę. Przymknęłam oczy i kiwnęłam głową na znak podziękować.
    Kucnął obok Fisji i zaczął głaskać jej włosy.
- W takim razie, jeżeli to już wszystko, mogę w końcu wezwać Radę?
    Głucha cisza odpowiedziała samo przez się, więc sięgnął po telefon i uniósł do ucha słuchawkę. Wykręcił parę cyfr i po chwili zabrał głos.
- Witam, z tej strony Gregory, Instruktor Śmierci. Chciałbym ustawić spotkanie Rady na temat Natashy i Doriana ze świata Śmierci. I, o ile jest wolny termin, jak najszybciej. - zamilkł na chwilę, a trzy pary oczy patrzyli na niego z uwagą i strachem. - Oczywiście, dziękuję. - odezwał się i odłożył słuchawkę - Za 15 minut macie być w Sali Rady.
    Wypuściłam ze świstem powietrze i zaczęłam z nerwów dygotać. Dorian to zauważył i wstał, podchodząc do mnie i mnie przytulił. Nie odwzajemniłam uścisku, gdyż całe ciało miałam sparaliżowane przez adrenaline, którą odczuwałam w krwiobiegu. Zachłysnęłam się znowu powietrzem, a po chwili poczułam, że przyjaciel głaszcze mnie po włosach starając się mnie uspokoić.
- Poradzimy sobie, Natasho. Wszystko będzie dobrze. - oznajmił cicho, a ja, choćbym chciała, nie wierzyłam w jego słowa.

***

     Piętnaście minut później stanęliśmy w dwójkę przed wielkimi dębowymi drzwiami. Hol był wielki, z białymi ścianami i kwiatami paproci w rogach pomieszczenia. Jednakże ten wystrój bardziej spotęgował moje nerwy, gdyż poczułam, że ta bieda na korytarzu specjalnie daje nam do zrozumienia, że nikłe są szanse do szczęśliwego rozwiązywania naszej sytuacji.
     Wzięłam głęboki wdech, aby ukoić niepokój, ale i tak to nic nie dało.
- Natasho, weź się w garść. - oznajmił Dorian, który obejmował mnie ramieniem i głaskał mnie kojąco - Pamiętaj, że nawet jeśli nam się nie uda, przynajmniej próbowaliśmy.
     Kiwnęłam głową.
- Dorian i Natasha proszeni są do Sali Rady - usłyszeliśmy w głowie głos, a ciarki się spotęgowały na całym ciele.
     Drzwi, które sięgały aż do samego sufitu, same się otworzyły, a mi się aż zakręciło w głowie od tych wszystkich budzących się we mnie emocji.
     Świetnie, niedługo dowiemy się wszystkiego, co się stanie z nami i z naszymi ukochanymi osobami. Niedługo wszystko się rozwiąże, a my będziemy wygnańcami w nicości.



____________________________________________________
Tak jak i ciąg dalszy, końcówka już niedługo :)

1 komentarz:

  1. Rozdział świetny, normalnie brak mi słów ;) mam nadzieje, że nn pojawi się w przyszłym tygodniu.
    Pozdrawiam i życzę weny Fryma

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.