wtorek, 20 sierpnia 2013

Serce Śmierci 24

 







______________________











_________________________


    Córka?
    Zdawało mi się, że się przesłyszałam, ale serce mówiło mi co innego. Patrzyła na mnie tak intensywnie i tak czule, że mój organ wewnętrzny się topniał. Zaś mój ojciec wstał na jej widok jak oparzony, ale nie strzepnął jej dłoni ze swojego barku. Postać kobiety zaczęła przybierać bardziej wyraźną, aż po chwili wyglądała na bardziej ludzką, niż można byłoby przysiąc. Przeniosła wzrok na ojca i ściągnęła swoje idealne ciemne brwi na znak oburzenia.
- Co tu robisz, do cholery?! - odezwał się mój ojciec wkurzony, ale jego oczy również topniały z miłości na jej widok. Kobieta zrażona jego słowami cofnęła dłoń i zaplotła ręce.
- Nie mów tak do mnie, Natanielu. Wiesz dobrze, po co tu przyszłam. - Znów jej wzrok powędrował w moim kierunku i po chwili zniknęła.
    Zaczerpnęłam dech przerażona, że już więcej jej nie zobaczę, ale po chwili poczułam, że czyjaś chłodna ręka łapie moją prawą dłoń. Spojrzałam się i ujrzałam ciemnowłosą postać mojej matki. Uśmiechnęła się do mnie, ścisnąwszy mocniej uścisk aby dodać mi otuchy, po czym zwróciła się w stronę Rady.
- Nazywam się Margareth i pochodzę z teraźniejszej Oklahomy. Jak już wiecie, jestem bratnią duszą Nataniela, głównego szefa Śmierci. A przynajmniej nią byłam. - pokręciła głową, jakby ta wiadomość nadal do niej nie docierała. - Przyszłam tu, aby wspierać swoją rodzoną córkę, przy okazji dać wam parę powodów, za które powinniście pozytywnie rozpatrzyć tą sprawę. A więc... - na sekundę spoglądnęła na mnie i dopiero po chwili przypomniałam sobie, że ciągle stoję z otwartą buzią, patrząc na nią. - Około tysiąc lat temu poznałam swojego ukochanego, który jak później się okazało, był Śmiercią. Nie przeszkadzało mi to, bo jak już wiecie, miłość wszystko rozumie i wszystko przebacza. I między innymi stoję tu teraz z powodu miłości do córki. Kontynuując, po pewnym czasie doszło do zapłodnienia. Jednakże nie spodziewaliśmy się takiego scenariusza, że jedno z nas miałoby umrzeć. Jestem zachwycona tym, że wybrał moją kochaną Natashę, aby żyła. Moja miłość jeszcze bardziej się zwiększyła na jego decyzję, niż można byłoby przysiąc. Lecz Nataniel nie bez powodu tak wybrał. Nie podejrzewaliście, że jest aż taki inteligentny.     Wiedział, że to jego ostatnia lista i jako ostatnia byłam na jego liście. A jak już wiecie, nic się nie stanie, jeżeli ostatnia dusza z listy zostanie zabrana z ciała, ale nie zostanie odesłana tam, gdzie je odsyłacie. O ile będzie dobrze pilnowana. Tak więc mój kochany się wymądrzył i postanowił, że nie odeśle mnie, tylko będzie starannie pilnował w swoim domu i dbał o mnie. Oczywiście dał mi takie zwierciadło, gdzie patrzyłam na swoją córkę jak dorasta. Przynajmniej tak mogłam utrzymać z nią jakikolwiek kontakt.
    Przerwała na chwilę i spoglądnęła na swoje gołe stopy. Wzięła głęboki wdech, bardziej dla prowizorycznego zachowania i spojrzała ponownie na całą Radę. Niektórzy coś nadal jeszcze notowali, a pozostali patrzyli na nią w niemym zdziwieniu. Ojciec nadal stał i widać było, że gotował się ze złości. Zaczęła kontynuować dalej.
- Muszę przyznać, że nie podobało mi się takie życie, bez życia przez tyle lat ziemskich. Ale już wiem, czemu zostałam tutaj, a nie zostałam tam odesłana. Wierzę w przeznaczenie. A więc wierzę w to, że właśnie miałam się znaleźć w tym miejscu, aby jej pomóc. Jestem istnym przykładem, że bratnia dusza nie może tak zostawić swojej drugiej połowy. I Nataniel powinien o tym doskonale wiedzieć. Wiecie doskonale, że rzadko spotyka się taką prawdziwą miłość. I tym sposobem rzadko spotyka się tak silne istoty, dzieci Śmierci i człowieka. To działa na waszą korzyść, jeśli chodzi o wasz świat. Może i dodatkowo są ludzko emocjonalne, ale także zaleta. W końcu mogą patrzeć obiektywnie oczami każdej osoby, każdego waszego ''klienta''. Nie było żadnych zażaleń co do pracy Natashy, prawda? No może tylko ten jeden raz, jak jej klientem był kolega ze szkoły, który sam sobie zaszkodził tymi świństwami... jak one się zwały? - zapytała, patrząc na mnie. Po chwili kiwnęła głową, mimo że jej nie odpowiedziałam. - A tak. Narkotyki. Ale jeden przypadek na tyle lat? Przeciętnie macie od jednej pospolitej Śmierci jeden przypadek na dwa dni. Poza tym należy zwrócić także uwagę na to, że posiada większą moc. Drugim powodem jest to, że doskonale o tym wiecie, że Śmierć ze śmiertelnikiem mogą spłodzić więcej dzieci. Wtedy, kiedy będą gotowi na drugie, czy piąte, spłodzą je. No oprócz swego pierwszego razu, gdzie przypieczętują swój duchowy związek. Tym sposobem wasza armia Śmierci, a właściwie pracownicy, są o wiele lepsi i silniejsi. Powinniście patrzeć na to z tego punktu widzenia. Nie powinniście zakazywać związku między śmiertelnym, a nieśmiertelnym, jeżeli przynosi to tylko same korzyści. I powinniście pozwolić żyć im w miłości, a nie akceptować wasze cholerne listy, gdzie ich miłość osiągnie dno. Natanielowi się udało to ominąć, choć nie uważam, że słusznie zrobił, gdyż sam chce zabić miłość własnej córki.
   Zakończyła i nastała głucha cisza. Rada kiwała głowami, zapisując sobie coś w notesach. Zaś mój ojciec wpatrywał się rozwścieczony w moją matkę.
- Po cholere wychodziłaś!- warknął.
- Przykro mi kochanie. To jest nasza córka, musimy sobie jakoś poradzić ją chronić. Stoi w tym samym miejscu co ty tysiąc lat temu i powinieneś doskonale wiedzieć, jak działać, aby dać jej w spokoju żyć.
- Wybaczcie. - odezwała się kobieta po prawej stronie ojca i wstała z krzesła, patrząc na naszą trójkę i zerkając kątem oka na tatka. - Wiem, że sporo tu jest do omówienia między wami, ale my już dostatecznie dostaliśmy informacji. Proszę o wydalenie się na hol główny, czekając na werdykt. I zważywszy na okoliczności, Nataniel zostanie oddalony od tej sprawy i nie będzie podejmował z nami decyzji o waszych dalszych losach.
   Zakończywszy przemowę, zasiadła i znowu spojrzała na swoją kartkę wypisując coś swoim piórem. Po chwili ojciec zniknął, a my przenieśliśmy się do białego korytarza, za wielkimi drewnianymi drzwiami.
   Dorian nagle parschnął śmiechem i wyciągnął dłoń do mojej matki, która uśmiechała się, najwyraźniej z siebie zadowolona.
- Witam. Cieszę się, że mam zaszczyt panią poznać. Jestem Dorian, przyjaciel Natashy. - ujął jej wyciągniętą dłoń i ucałował. Zrobił krok do tyłu. - Przyszliśmy razem i miałem nadzieję, że więcej ja będę mówić, żeby pani córka się nie denerwowała, ale najwyraźniej nie dałem rady zważywszy na okoliczności.
Margareth się zaśmiała.
- Któż mógłby wiedzieć, że tak się potoczą sprawy i przyjdę. Nikt nie wiedział, że istnieję jeszcze. No oprócz Nataniela, który i tak zdziwił się moją obecnością. - pokręciła głową - Nie mogę uwierzyć, że tak fatalnie zachował się w stosunku co do ciebie, kochanie. - zwróciła się do mnie i pogłaskała mnie czule po głowie. - Możesz mi nie wierzyć, ale on nie jest taki zły, jakim się wydaje. Na prawdę jest taki kochany i czuły. Na pewno nie chciał nic złego, ale wiesz... Wpadł w depresje, że mógłby mnie stracić. Nie chciał, żebyś przez to samo przechodziła, stąd te zakazy i srogość w jego zachowaniu. Nie chciał jeszcze ciebie stracić, skarbie. Nie usprawiedliwiam jego zachowania, ale przynajmniej próbuję po swojemu to wyjaśnić.
   Kiwnęłam głową i nagle poczułam, że po policzku popłynęła mi łza. Mama otarła ją wierzchem chłodnej dłoni i posmutniała.
- Przepraszam, że się nie pojawiałam. Chciałam być aktywna w twoim życiu, ale niestety... Nie mogłam się wyjawić. Ale zrobię wszystko, dopóki jeszcze mogę, by to naprawić. - pogłaskała mnie po włosach. - Masz moje włosy i cerę, kochanie. Czy mogę... Czy mogę cie przytulić?
   W odpowiedzi rzuciłam się w jej ramiona i byłam zaintrygowana, że mogę poczuć jej ciało, mimo że jest duchem. Musiała wiele się nauczyć, by pojawiać się w cielesnej postaci. Serce mi się krajało, że tyle czasu uczyła się w samotności, mając tylko zwierciadło do oglądnięcia mojego życia i wrogość mojego ojca u boku.
- Nie wiem ile czasu mi zostało, ale czy przynajmniej zachowasz mnie w swoim sercu i będziesz o mnie pamiętać? - zapytała cicho, a jej aksamitny głos owiał moje ucho. Ścisnęłam ją mocniej nie chcąc kiedykolwiek ją wypuścić z objęć.
- Oczywiście, mamo. - oznajmiłam krótko i się rozpłakałam.
   Dorian lekko odkaszlnął i zwrócił przez to naszą uwagę na siebie. Kciukiem pokazał otwarte drzwi od Sali Rady i lekko, nieśmiało się uśmiechnął.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale zdaje mi się, że musimy już tam iść. Szybko im to poszło.
   Kiwnęłyśmy głową i oddaliliśmy się od siebie, łapiąc się za ręce.
   Za niecałą minutę dowiemy się o dalszych losach. Za niecałą minutę zapewne będę zdruzgotana negatywnym werdyktem Rady, w której mój ojciec nie uczestniczył.
   Za niecałą minutę umrę załamana.


_______________________________________
Jeszcze jeden rozdział :D 
Który już mam napisany ;p

2 komentarze:

  1. A teraz wejdziesz do Worda, czy w czym ty to piszesz, skopiujesz 25 rozdział i grzecznie go wstawisz, by Infinity nie musiała czekać na dalszy ciąg w nieskończoność. Tylko bez ociągania się!
    Jest trochę zgrzytów, czasem brak przecinka, czasem zdarzy się kilka powtórzeń, czasem powtarzasz jedną kwestie kilka razy... Ale przy takim stylu pisania i pomyśle, to nie ma to większego znaczenia.
    Każesz nie spamować, więc nie spamuję, ale zapraszam do mnie. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział , ale musiałaś przerywać w takim momencie?! ;D
    Życzę dużo weny i pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.