wtorek, 25 czerwca 2013

Serce Śmierci 21



________________________






_______________________





Oczami Natashy

    Odetchnęłam z ulgą, gdy trochę ciężar z serca zszedł. Wysłałam wspomnienia Instruktorowi i wiedziałam, że zaraz z miłą chęcią mi oznajmi, że mam się stawić przed Radą. Oni zaś ześlą mnie nie wiadomo gdzie. Może nawet ukatrupią za takie zbrodnie? Kto wie?
    Oparłam się o fotel i zamknęłam oczy. Nie chciałam patrzyć na to, jak on właśnie mierzy mnie wzrokiem. Czekałam tylko na te słowa, które już dudniły mi w głowie. To ja rozpętałam piekło i sama muszę je ugasić. Nie jakiś Instruktor, Dorian czy nawet śmiertelnik. Nikt, tylko ja. I niestety pogorszyłam sytuacje, mówiąc o tym komuś ze swego świata. Piekło coraz bardziej się rozpala.
- Wiesz w co się wpakowałaś? - zapytał spokojnym głosem Gregory.
    Otworzyłam powoli oczy i skierowałam od razu wzrok na niego. Siedział zrelaksowany, z nic nie mówiącym wyrazem twarzy na fotelu i tylko przyglądał mi się.
    Poprawiłam się nerwowo na fotelu i dłonią założyłam kosmyk włosów za ucho. Odkaszlnęłam i chciałam coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedziałam co. Nic z mych ust się nie wydobywało, więc je zamknęłam zrezygnowana. Zakryłam twarz w dłoniach bezradna i z mych oczu poleciały łzy.
- Nie rozklejaj się przy mnie, Natasho. Się pytam, czy wiesz, w co się wpakowałaś.
    Nie, cholera. Nie wiem. Nie wiem, że się wpakowałam w żadne tarapaty. W żadną miłość ze śmiertelnikiem-psychiczną i fizyczną. W żadną emocjonalną przyjaźń ze śmiertelnikiem. W nadużywanie mocy we własnych celach. Nie wiem także, że powiedziałam całą prawdę o istnieniu Śmierci. Coś pominęłam? A tak... Nie jestem świadoma tego, że właśnie moja lista runęła w gruzach, tak jak i cały Wielki Kodeks Śmierci, gdyż po ziemi chodzi właśnie żyjący trup. A ściślej mówiąc, mój chłopak.
    Tak więc nie mam świadomości w co się wpakowałam. Kompletnie.
- Natasho? - ponaglał mnie z odpowiedzią najwyraźniej już zirytowany.
    Otarłam łzy i spojrzałam się na niego wściekła. No kuźwa.
- Po co ta głupia szopka? Przecież wiesz o tym dobrze, że wiem w jakie tarapaty wpadłam. Przyszłam tu po to, gdyż podobno wiesz, jak mam z tego wybrnąć.
     Zapadła głucha cisza, przy której mierzyliśmy się wzrokiem. Właściwie to tylko ja jego, a on nadal spokojnie mi się przyglądał. Splecione miał dłonie i zaczął delikatnie huśtać się na swym obrotowym, skórzanym fotelu. No jasne, jakby nie mógł mi normalnie już odpowiedzieć, co mnie czeka.
- Z tego wynika, że nie wiesz. - oznajmił krótko, a ja aż się wkurzyłam.
     Wyszczerzyłam oczy i po chwili, gdy zorientowałam się, że mnie zatkało, zaśmiałam się nerwowo. No cholera, jak Instruktor może być taki tępy?! Przecież to jedna z wyższych rang, które przyznają Śmierciom. Z mego gardła nadal wydobywał się odgłos, na który w ogóle nie reagował.
    Wstałam z siedzenia i pomachałam mu lekceważąco ręką.
- Wiesz co? - dodałam na pożegnanie - Sama sobie jakoś poradzę. Widzę, że trafiłam do nieodpowiedniej istoty.
- Natasho, usiądź. - rozkazał ostro, na co zbyłam ręką.
     Odwróciłam się w stronę drzwi i zrobiłam parę kroków. Wiedziałam, że tylko on może mi pomóc, ale za cholerę nie będę klękała na kolanach, aby w końcu mi oznajmił, co powinnam zrobić. Zapewne powiedziałby mi i tak, że muszę stanąć przed Radą. A Rada... cóż. Będę trupem.
     Na trzęsących i miękkich nogach wędrowałam w kierunku zbliżających się drzwi. Już czułam napływające łzy, które piekły mnie w oczy.
- Natasho. - usłyszałam odgłos za sobą. Nie zareagowałam. - Natasho, jesteś w ciąży.
     Serce mnie mocniej zabiło i aż przystanęłam, łapiąc się za nie. Zdawało mi się, że się przesłyszałam. Ale i tak nie odwróciłam się w jego stronę, tylko patrzyłam na wielkie, dębowe drzwi, które po chwili się otworzyły.
    Gdy za nimi wyłonił się Dorian z Fisją, trzymający się za rękę, serce jeszcze bardziej dało o sobie znać. Miałam ochotę zwymiotować z nerwów. Lub przynajmniej glebnąć się na podłogę i udawać martwą. Ale to nie zmieni rzeczywistości.
     Wpadli bez pukania do jego gabinetu i słyszałam, że Gregory raptownie wstał. Na twarzy moich przyjaciół mieszało się zakłopotanie ze smutkiem. Ale gdy zobaczyli mnie, jeszcze bardziej się pogorszyło. Już widziałam siebie w ich oczach - cała blada, zapłakana, jakbym zaraz miała zendleć.
- Co was sprowadza? - zapytał Instruktor. Słyszałam w jego głosie nutę trwogi.
- Mamy wielkie problemy. Bardzo wielkie. - oznajmił Dorian, zamykając za sobą drzwi. Fisja stanęła tuż obok niego, patrząc się na mnie niepewnie. Próbowałam uregulować wdech, ale nie dałam rady. Czułam, jak w żołądku zbiera mi się coraz bardziej na wymioty.
- Jakie? - zaciekawił się Gregory. Domyślam się, że nie wyobrażał sobie nic gorszego, niż moja aktualna sytuacja. Zresztą ja też. - Co tu robi śmiertelniczka?- zapytał.
- Nie mogłem jej zostawić... Zresztą nie ważne. Mamy problem z listą. Natasha dostała nową, która nie może być zrealizowana, gdyż...
- ...gdyż nie zabrała jednej duszy. - dokończył za niego. Słyszałam jak wychodzi zza biurka i podchodzi do nich... do nas. - Cholera. -przeklął.
- Co mamy zrobić? - Zapytał
    Przez chwilę trwała głucha cisza. I właśnie przez nią rozglądnęłam się po gabinecie w poszukiwaniu kosza na śmieci. Gdy spostrzegłam na drugim końcu, w kącie, podbiegłam do niego ekspresowym tempie i zwymiotowałam w niego. Nie wiem skąd wzięło się tyle jedzenia i picia, żeby móc zapełnić cały trzydziestopięcio litrowy worek. Ale nie było to najważniejsze, gdyż ponownie rzeka wypłynęła z moich ust.
     Poczułam na ramieniu czyjąś rękę i ujrzałam za sobą przyjaciółkę. Przytrzymała mi włosy i ułożyła się tuż za mną, żeby jeszcze jej nie ubrudzić.
- Jak to w ciąży?! - zdołałam wydusić między wymiotami.
     Usłyszałam, jak moi przyjaciele wciągają głośno powietrze. Dla nich też było szokiem, że Śmierć może spłodzić dziecko ze śmiertelnikiem. Przecież z logicznego punktu widzenia, ktoś kto właściwie nie istnieje, nie może mieć dziecka z osobą, której bije serce i jest żyjąca. To tak, jakby potwór z Loch Ness spłodził istotę z psem. No właśnie, nie możliwe. Ale także z logicznego punktu widzenia, moja Rasa nie istnieje w świecie śmiertelników.
- Było bardziej szkolić się w zakresie Wielkiego Kodeksu Śmierci. - oznajmił oschle - Śmierć ze Śmiercią mogą spłodzić jedno dziecko w ciągu swojego życia. Tylko dlatego, aby nasza Rasa nie zmalała, ani statystycznie się nie zwiększyła. A czemu zmalała? Przecież my nie umieramy, wiecie o tym. W takim razie czemu twoja matka, Natasho nie żyje?
    Dopiero teraz się nad tym zastanawiałam. Moja matka nie żyje, gdyż zmarła przy moich narodzinach. Przynajmniej tak mi mówiono. Jako dziecko w to wierzyłam, ale z biegiem lat doszłam do wniosku, że uciekła od tego życia i znalazła się w nicości, tak jak mój ojciec wyjaśniał, czemu znikają Śmiercie.
- Gdyż nie była Śmiercią. - odpowiedział za mnie. - Była śmiertelnikiem.
     Serce zamarło mi na parę chwil i nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Zwróciłam wzrok na Instruktora, czy mówi prawdę. Ale z jego wyrazu twarzy nie mogłam nic rozczytać. W jego oczach zauważyłam iskrę szczerości, ale w głębi mojej nieistniejącej duszy, nie chciałam tego widzieć. Chciałam, aby mówił najszczersze kłamstwo świata.
- Natasho, zrozum. W świecie śmiertelników zdarzają się przypadki, że ludzie umierają przy porodach i nic nie da się z tym zrobić. Przede wszystkim w twoich latach. Twoja mama, Elizabeth, była na liście twojego ojca. On o tym wiedział i stanął w tym miejscu, gdzie ty teraz jesteś. Nie wiedział co zrobić i jak ma uczynić, aby jego ukochana przeżyła. Ty byłaś zagrożona, ona tak samo.
- Czemu ja? - zapytałam niepewnie wbrew sobie.
- Bo nie nadszedł jeszcze termin narodzin. Stanął przed Radą a oni dali mu wybór. Tylko, że w tamtych czasach, kiedy jeszcze były inne zasady i twój ojciec nie zasiadł na tronie, było możliwe uczucia do śmiertelników. Był luz, swoboda, którą dało się odczuć. Śmierć nie czuła się w niebezpieczeństwie złamania Wielkiego Kodeksu Śmierci, gdyż nie ważne co by zrobiła i tak nie stąpało się wbrew prawu.
- Skąd o tym wiesz? - zapytał Dorian, a w jego głosie słychać było strach.
- Kiedy zagłębiłem się w stanowisko Instruktora, miałem dostęp do niemalże wszystkich papierów. Zastanawiało mnie zawsze, co się stało z jej matką, gdyż to był nieliczny przypadek zniknięcia Śmierci. A się okazuje, że nie była Śmiercią, tylko śmiertelnikiem. - powiedział i cicho się zaśmiał, jakby znowu rozbawiła go ta historia. Ale powstrzymał się szybko i odkaszlnął. - No więc gdy stanął przed Radą, oni powiedzieli, że ze względu na to, że ma stanąć w najbliższym czasie na tronie, musi wybrać kogo mają uratować. Twój ojciec był strasznie przywiązany do pracy, ale także i do tej swojej Elizabeth. Jednakże, pod wpływem krótkiej chwili czasu, której dali mu na przemyślenie swej decyzji, postanowił ciebie uratować. Nie wiem czemu, po prostu tak wybrał. Rada postanowiła dać ci prawowite członkostwo w świecie Śmierci i nakazali mu, żeby zajął się tobą i żebyś stała się później Śmiercią, oraz następczynią tronu.
      Dreszcze przeszły mnie przez całe ciało. Czyli w takim razie jestem pół śmiertelnikiem, pół Śmiercią? Nie, to niedorzeczne.
- A wracając do poprzedniego tematu - kontynuował, choć chciałam, aby już zamilkł - jesteś w ciąży. Każda Śmierć może spłodzić więcej, oraz bardziej silniejsze dzieci ze śmiertelnikiem. Chociaż słabsze emocjonalnie, gdyż pobierają od żyjącego rodziciela również wszelkie emocje i charakter. Jest pewien haczyk, gdyż Śmierć nigdy nie pomyśli, aby pójść do łóżka z istotą ludzką. No chyba, że trafi się tak zwana 'bratnia dusza', którą od razu pokochacie. I właśnie przy pierwszym współżyciu śmiertelnik, lub Śmierć, zachodzi w ciążę. Nie ważne nawet, czy się zabezpieczają. To są inne nasienia, inny organizm, który i tak przesiąknie wszelkie zabezpieczenia.
      Zbladłam. Oddech stał się nierówny. Poczułam, jak Fisja, która nadal mnie trzymała za włosy i ramię, lekko rozluźnia swój uścisk. Czułam, jak jej tętno stało się szybsze, a nogi raptownie zmiękły, tak jak i mnie. I wiedziałam również, że wie co to oznacza.
      Obie jesteśmy w ciąży.



_________________________________________________________

Wiem, że trochę krótko, ale cóż. Ważne, że coś :D
Mam ostatnio braki czasu, dlatego w takich odstępach czasowych dodaję :)
Jak Wam podobał się ten rozdział? Mam nadzieję, że żadnych pomyłek, literówek ani nic z tych rzeczy nie było. Jeśli tak, z góry przepraszam - pisane na biegu.
Znowu dodam tutaj mój kontakt, a więc jeśli macie pytania, prośby, propozycję - możecie spokojnie pisać :)
gg: 6619666
email: Aleksjia@gmail.com

Pozdrawiam :)

PS. Chcesz być informowanym? Napisz w podstronie 'INFORMOWANI'
PS2. Wiem, że mam zaległości z waszymi blogami. Niedługo postaram się to nadrobić :)

3 komentarze:

  1. Wow. Ale się dzieje. Ciekawa jestem co się stanie. To znaczy, że jest tylko jedno wyjście? Natsha i Dorian muszą zdecydować kogo chcą zostawić przy życiu? Nie mogę się doczekać co będzie dalej :D
    Co do poprawności to nie zauważyłam żadnych błędów. Z niecierpliwością czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojoj. już czekam na ciąg dalszy. Gdy czytałam tą notkę to miałam ciary. Ciekawe kogo wybiorą... Mam jeden pewniak, ale jak na razie zostawiam to dla siebie ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak mi słów... Tak świetnie piszesz! To wciąga i nie da się oderwać ;) kiedy następny, bo nie mogę się doczekać? Życzę dużo weny, żebyś szybko nie skończyła^^ Fryma

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.