niedziela, 2 czerwca 2013

Serce Śmierci 18






_______________









_____________________



- Skąd wiesz?- zapytał cicho. W jego głosie słychać było smutek.
   Co miałam mu odpowiedzieć? Nie mogłam go w takim momencie okłamać. Nie mogłam. Nie ważne, czy słusznie postąpię. I tak Wielki Kodeks Śmierci ostatnio wylądował u mnie w koszu. Łamię wszystkie zasady. Nie licząc się z konsekwencjami.
    Wciągnęłam głośno powietrze, jakby miało mi to dodać otuchy, po czym powiedziałam jednym tchem:
- Jestem Śmiercią. Przyszłam po ciebie, kochany.
    Jego wyraz twarzy kompletnie się zmienił. Widziałam u niego, że nie wie czy żartuję, czy mówię prawdę. Oczywiście było to uzasadnione: Kto normalny wierzyłby w kogoś takiego jak ja? Ale patrząc realistycznie, tylko głupcy nie wierzą w nasze istnienie. Z logicznego punktu widzenia trzeba zauważyć, że ktoś jednak musi zabierać te dusze ludzkie. Prawda?
- Kim? - Zapytał bezsensownie, gdyż wiedział, że się nie przesłyszał.
- Śmiercią. Zabieram duszę z umierającego ciała. Powiedz mi... - zaczęłam i przetarłam błąkającą się po policzku łzę - ... Czemu mi nic nie powiedziałeś?
- Mówisz serio? - dążył dalej. Nie chciał mi uwierzyć i to także było uzasadnione. Jego dziewczyna nie jest człowiekiem, tylko śmiercią. Na jego miejscu padłabym na zawał... Chociaż to sformułowanie jest złe, gdyż właśnie dlatego do niego przyszłam.
   Zauważyłam, że jego czarne oczy przebijają na wylot moje. Próbował z nich wyczytać odpowiedź, ale...

***

Oczami Brayana 

    Próbowałem z jej cudownych oczu wyczytać prawdę, ale widziałem u niej tylko cierpienie. Były całe szklane i właśnie z nim popłynęła następna, idealnie piękna łza. Natasha w całej okazałości była taka piękna... Aż serce mnie ściskało, że muszę ją opuścić. W końcu, o ile wierzyć jej słowom, ona przyszła do mnie.
- Brayan... Mówię serio. Jestem mistyczną istotą, która zabiera duszę z umierającego ciała. Wszystkie, które są na mojej liście. I tym razem twoje się pojawiło... 
     Zauważyłem, że mówienie sprawia jej ból. Moje chore serce mocniej się zaciskało i próbowało z trudem funkcjonować. Czułem, że moja twarz zbladła, a ciało osłabło. Proszę, nie teraz. Nie teraz, gdy moja ukochana jest w pobliżu...
- Czemu nie powiedziałeś? - zapytała ponownie, a ja wciąż patrzyłem się na jej zniewalającą urodę. Wiedziałem, że ona nie może być prawdziwa.
- Nie chciałem. - oznajmiłem krótko. Głos ugrzązł mi w gardle i nie byłem w stanie mówić. Może nawet nie chciałem przyznać się do winy. 
    Moja piękna zamknęła oczy z bólem i ponownie upadła na ziemię. Od razu postanowiłem do niej podbiec, gdyż nadal dzieliła nas odległość, ale ona powstrzymała mnie natychmiastowo ruchem dłoni.
- Nie możesz do mnie podejść. Nie możemy siebie dotykać. - wyjaśniła i spojrzała się z bólem na mnie. - Gdy jesteś na mojej liście wystarczy delikatny dotyk, abym uwolniła duszę z Twojego ciała. A ja nie chcę...
- Zrób to. - rzekłem, a ona się zdziwiła. - Jeśli mam Ciebie nie dotykać, to wolę umrzeć.
- Nie mów tak! - powstrzymała mnie i spróbowała wstać, ale grawitacja ziemska była za silna. - Mam już wystarczająco dużo problemów, aby nasza miłość przezwyciężyła moje przeznaczenie. 
- Gdybym umarł, kłopot miałabyś z głowy. - oznajmiłem, ale sam w to nie wierzyłem. Nie wiem czemu to powiedziałem. Może dlatego, że chciałem usłyszeć z jej ust zaprzeczenie? Że chciałbym usłyszeć, że mnie kocha? Nie wiem. Przy niej o niczym innym nie myślę.
    Z drugiej strony ból w sercu się spotęgował. Jeżeli tak ma wyglądać jej życie - wszelkie cierpienia i sprawy na głowie, żeby ta nasza miłość mogłaby zaistnieć... Nie. Ona nie może tak się wysilać. Nadszedł mój czas. Nic nie można z tym zrobić. 

***

Oczami Natashy

    On sobie chyba żartuje?
    Miałam ochotę się rozpłakać na całego. Tyle wycierpiałam i tyle główkuję, aby usłyszeć takie słowa?
    Serce mocno mnie zakuło, aż złapałam się za klatkę piersiową i zgięłam w pół. Poczułam, że Brayan się przybliża i chce mnie objąć, ale wiedziałam jak się to skończy. Powstrzymanie ruchem ręki tym razem go nie zatrzymało, więc postawiłam niewidzialną barierę oddzielającą go ode mnie. Zdziwił się, gdy nie mógł zrobić następnego kroku w moją stronę.
- Powiedziałam, że nie możesz się zbliżać - przypomniałam z trudem. Spojrzał się na mnie ze strachem i zdziwieniem w oczach, przez co następny ból przejął moje serce.
    Zrobiło mi się czarno przed oczami i wiedziałam, że nie będę długo mogła utrzymać muru. Jedyną osobą, która dałaby radę mi pomóc, był Dorian. Przywołałam go myślami i prosiłam, aby zabrał mnie stąd. Aby sytuacja się nie pogorszyła...
     Mój mężczyzna nadal stał i się we mnie wpatrywał. Nie widział co zrobić. Czuł się bezradny. W jego oczach zauważyłam zmieszanie i ból.
    Tak jak i ja się czułam.
    Przyjaciel zjawił się natychmiastowo, zerkając raz na mnie, raz na Brayana. Przesłałam mu swoje wspomnienia sprzed paru minut, aby nie zrozumiał tej sytuacji źle. Czułam się bezsilna, nawet nie mogłam wstać. Co, jako Śmierć, jest bardzo nietypowe.
    Gdy Dorian rzucił na wszystko okiem, od razu do mnie podbiegł. I to nie był ludzki bieg, jak to naturalnie bywa. Ale za to bieg Śmierci, który u nas wygląda tak, jakbyśmy się pojawiali w jednej sekundzie gdzie indziej. Coś podobnego do teleportacji. Tylko, że my widzimy jak się przemieszczamy, a śmiertelnicy nie.
    Przygarnął mnie do swojej piersi i lekko podciągnął moje ramiona, abym wstała. Podtrzymałam się jego, ale nogi nadal miałam jak z waty. Chciał mnie wziąć na ręce, ale zaprotestowałam. Jak by to wyglądało, gdyby zobaczyli Śmierć zachowującą się jak człowiek?
     Mocno mnie przytrzymał ręką wokół talii. Chciał już się przenieść, ale zatrzymałam go myślami. Spojrzałam na Brayana, który stał jak zahipnotyzowany. Oczywiście się nie dziwię, jeśli pierwszy raz widział Śmierć w akcji. Fiss krzyczała, on nie. Tylko patrzył się, jakby zagapił się na telewizję. Żadne słowo nie wydobyło się z jego ust, przez co serce mocniej mnie ukuło.
     Może on mnie już nienawidzi? Może mnie odrzucił?
- Kochasz mnie? - zapytałam się, aby przegonić bolesne myśli.
- Kocham. - odpowiedział niemalże od razu, a ja się uśmiechnęłam w odpowiedzi.
    Jeżeli mnie kocha, zrobię wszystko by nasza miłość się zrealizowała.
    Posłałam mu całusa, po czym z Dorianem zniknęliśmy.

***

    Położyłam się brzuchem na łóżku i od razu wtuliłam się w poduszkę. Płacz przyszedł do mnie niespodziewanie gwałtownie, przez co nie mogłam na początku złapać porządnego wdechu. Dopiero gdy przyjaciel położył mi ręce na łopatkach i zaczął mnie masować, odzyskałam oddech. Z jego ust wydobywało się ciche i melodyjne 'Ciii', przez co trochę się uspokoiłam. Śmierć potrafi uspokajać śmiertelnych, ale nie wiedziałam, że potrafi samych swoich.
    Fisja wbiegła do mojego pokoju, po czym od razu zasiadła przy moim drugim bloku i zaczęła głaskać mnie po włosach. Chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam. Dlatego zaczęłam myślami przekazywać Dorianowi słowa.
-  Co mam teraz zrobić? - zapytałam.
- Nie wiem... Nie wiem, na prawdę. - powiedział, lecz po chwili poczułam napływ jego myśli. - Alboo... Czekaj. Zaraz wrócę. 
- CZEKAJ! -zawołałam i odwróciłam się w jego kierunku. - Gdzie Ty idziesz?! 
- Zaraz wrócę. - powiedział i zniknął. Fisja delikatnie podskoczyła i cicho się zaśmiała.
- Nigdy do tego nie przywyknę - stwierdziła. Złapała mnie za ramiona i lekko przewróciła na bok, abym się na nią spojrzała. - Powiesz mi co się stało?
    Kiwnęłam głową, ale nie byłam w stanie nadal mówić. Zamknęłam oczy i pojawiły się przed nimi natychmiastowo bolesne obrazy, poczynające od nazwiska na mojej liście, kończąc na ratunku Doriana.
    Oglądając ponownie tą okropną sytuację, serce mnie bardzo zakuło.
    Przesłałam Fiss wspomnienia.

***

Oczami Doriana.

    Szkoda mi Natashy. Tak wiele wycierpiała, a z każdym dniem jest coraz gorzej. Będzie teraz musiała stawić czoła ojcu, albo przeznaczeniu. Sam nie chcę, aby Brayan zmarł, to równy gość. Nie zasłużył na śmierć. A przede wszystkim z rąk swej kobiety.
    Gdy na początku usłyszałem wołanie o pomoc, myślałem że została zaatakowana lub coś... Z logicznego punktu widzenia, w tej chwili to wydaje się śmieszne. Śmierć sama sobie radzie z 'bandytami'. Ale gdy zobaczyłem tą zakochaną parę... Wzdrygnęłam się na samą myśl. Nie wiedziałem wpierw co w tej sytuacji mam myśleć. On chciał ją zgwałcić? Natasha by sobie poradziła. Złamała nogę? Natasha by sobie poradziła. On ją gonił? Natasha by sobie poradziła...
    A więc strasznie pomogły mi obrazy, które kumpela mi przesłała. Wyjaśniło tą zawiłą sytuację, ale wcale nie poczułem się z tym lepiej. Wprost przeciwnie. Zabiłbym sam siebie(mimo, że to nie możliwe), gdybym znalazł się w podobnej sytuacji z moją kochaną Fisją. 
    Wszedłem do mojego ulubionego pubu i rozsiadłem się wygodnie przy barze.
- Coś podać? - zapytał barman z uśmiechem na twarzy. 
    Jasne, mieszankę rozwiązania z pomocą.
- Mam do ciebie sprawę, stary. - oznajmiłem, a Chris postawił przede mną wielki kufel piwa. Rozłożył swe wielkie ręce na blacie i uniósł brew.
- Powiedziałeś jej? - zapytał, a ja pokiwałem głową - No więc coś nie tak poszło, czy co?
- Nie... Wszystko ok. Wkurzyła się z deka, ale jest git. - rzekłem i poprawiłem się na krześle - Chodzi o coś innego...
- O kurde blaszka. - przerwał i zaczął mi się przyglądać głębiej. - Co się stało? Gadaj. Widzę, że wpadłeś w bagno. 
     Zamknąłem oczy i wziąłem duży wdech. Wolałem korzystać ze swej mocy przekazywania obrazów wspomnień, niż mówić na głos przy tych wszystkich ludziach. Wysłałem także mu wyraz twarzy i zachowanie Natashy, aby się przekonał, że jest bardzo, bardzo źle. 
     Gdy wszystko otrzymał, zagwizdał zdumiony i sam upił łyk z mojego kufla piwa.
- Nie jest kolorowo, jak widzę. - oznajmił i pokręcił głową. Wpatrywał się przez dłuższy czas w blat, jakby się zagapił. 
     Przez ten czas, gdy nie kontaktował ze światem, zacząłem pić piwo. Gorzki smak przelał mi się do gardła, pozostawiając lekką gorycz. 
    Wróciłem wspomnieniami do dnia zerwania z moją najdroższą. Znalazłem się w tym samym pubie, gdy wróciłem z lasu. Wtedy serce mi pękło i wolałem przelać mnóstwo alkoholu do mojego organizmu, niż zadręczać się sam w ciemnych czterech ścianach. 
    I właśnie tego dnia zmieniłem siebie zupełnie. Nie interesował mnie już świat ludzki. Stałem się strasznie chłodny i nieuprzejmy. A do kobiet... Przestałem mieć szacunek. A to zaczęło się wtedy, gdy ku mojemu zdziwieniu się tego dnia upiłem. Muszę zaznaczyć, że nie było to tak, jak ludzie przestają w takim stanie tracić grawitację, czy równowagę i zaburzenia obrazu. Raczej po prostu nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. 
    I właśnie w takim złym momencie przyszła piękna kobieta i zechciała się mną zająć. Szczerze powiedziawszy nie pamiętam jej wyglądu, tak jak i pozostałych, bo nie chciałem zapamiętać. Przynajmniej, mimo że to było złe, znalazłem patent na zapomnienie przez chwilę o Fisji. 
Ale jak już wiadomo, prawdziwej miłości nie sposób zapomnieć. Prawdziwa miłość, o ile prawdziwa, pojawi się w naszym życiu ponownie, abyśmy o niej nie zapomnieli. 
Ja nie zapomniałem. I nie zapomnę. 
    Serce zaczęło mi jak oszalałe bić, a ciepło rozlało się po całym ciele po kolejnym (i ostatnim) łyku piwa. 
- Wiem! - wrzasnął Chris, a ja podskoczyłem. Mała stróżka napoju poleciała mi z ust, więc musiałem otrzeć ją dłonią. 
    Uniosłem brew udając, że mnie nie przestraszył. 
- Pamiętasz smrodka? - zapytał ucieszony. 
- Kogo? - zdziwiłem się.
- Tego... Jak mu tam było... Druciarza. - oznajmił, a na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. 
    Zaśmiałem się. 
- Tak. Mam z nim przygotowania do... no wiesz... 
- Serio? - tym razem on się zdziwił, a ja przytaknąłem.- Tym lepiej! Słuchaj, może on coś da radę...
- Wątpię... 
- Nie próbujesz, ryzykujesz stary! - warknął i podał mi kolejny pełen kufel. Oczywiście sam upił wielkiego łyka. Wytarł dłonią usta od piany i kontynuował - Rok, czy tam dwa lata temu pomogłem mu. Wisi mi przysługę. A więc mogę z nim zagadać... W końcu zna wszelkie zasady. To już nie jest ten sam druciarz, jak wcześniej. Teraz to już wporzo koleś, wiesz?
- Serio mógłbyś? - zapytałem. 
- Serio, mógłbym. - oznajmił i podał mi rękę. 
    Kompletnie się rozweseliłem. Wiedziałem, że zawsze na niego mogę liczyć. Był głupkiem, owszem, ale za to przy najważniejszych sprawach stawał się geniuszem. 
     I teraz wystarczy zaczekać na nowiny... 


________________________________________
Ta~dam :) 
Chciałam więcej napisać, ale dostałam ataku migreny. 
Co u mnie jest mordęgą. 
Próbuję jakoś rozbudować jeszcze akcję, żeby to się nie kończyło, ale... Ciężko to mi idzie :D

Jak się podoba? ;) 

Pozdrawiam :) 

6 komentarzy:

  1. Ale akcja ... Masakra ... To teraz dałaś popalić dziewczynie.
    Dorian jest kochany, pomaga jej i się o nią troszczy. Prawdziwy przyjaciel. Bryan- żal mi chłopaka, dowiedzieć się czegoś takiego o swojej dziewczynie. Ja bym chyba dostała zawału, gdyby stanęła przede mną śmierć, a zarazem chłopak ;/

    Rozdział piekielnie ciekawy, nic lepszego nie da się wymyślić. Dzieło sztuki. Tyle się tu dzieję ;D I przerwałaś własnie w momencie " co dalej, co dalej ... "
    Co ja mam teraz robić, hę ?
    Lepiej pisz szybciej ten rozdział ^^

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze, to sie porobiło. o.O
    ukochany nat chory? no toś go załatwiła, biedna dziewczyna :(
    ale fajnie ze ma takiego przyjaciela, który sam cierpi rozstanie z ukochaną i jeszcze ja wspiera. takiego to tylko Ze świecą szukać :)
    fajnie, że dałaś kilka perspektyw.
    pozdrawiam, Jaga20098 :*
    http://zyje--chwila.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no, no warto było czekać :) Współczuję Natashy, biedna :( Najbardziej podobało mi się oczami Doriana, uwielbiam go :) Już nie mogę doczekać się więcej
    Pozdrawiam
    Królowa Trampek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział fajny, lecz mam taki pomysł, aby pojawił się ktoś np. na jakieś 1-2 rozdziały po to, by trochę wlać tajemniczości i jak już w przyszłości będziesz pisać 2 część to wtedy wrócisz do tej postaci i coś więcej opowiedzieć. Mogłaby się pojawić np. z tym Druciarzem. Wtedy wprowadziłabyś coś nowego.
    Co to rozbudowania akcji to masz jeszcze wiele nie rozwikłanych spraw:
    1. Co będzie dalej z Fisją i Dorianem?
    2. Czy Natasha pójdzie do nowej pracy?
    3. Czy Dorian i Natasha wywiną się od ślubu?
    4. Kim w ogóle jest Druciarz?
    5. Czy Brayan przeżyje i czy będzie w końcu mógł bez przeszkód być z Natashą?
    To nie może się skończyć bez odpowiedzi na te pytania.
    Mam pomysł jak to napisać, ale nie będę pisać tu. Może podasz mi kontakt do ciebie to opowiem ci mój pomysł ( możesz mi napisać w wiadomości jeśli nie chcesz tu albo ja napiszę ci mój nr gg). Jeśli jesteś za to napiszę to na kompie i ci wyślę. Tylko to może trochę potrwać, bo jest tego dużo. Co ty na to?
    Ps.: Chyba mnie zaraziłaś pisaniem. Pomysły pojawiają się z minuty na minutę w mojej głowie ;)
    Evelyn ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozbawiłaś mnie.
      Właściwie to rozchmurzyłaś. Nie wiedziałam, że ktoś jest tak bardzo przejęty moją opowieścią. Sprawiłaś u mnie uśmiech na twarzy :)
      Oczywiście, że wiem o tych sprawach. I wiem już, jaki będzie koniec.
      Ale z miłą chęcią usłyszę jakieś pomysły od Ciebie:
      6619666 -> moje gg.

      Usuń
  5. Bardzo podoba mi się twój blog. Postanowiłam nominować sie Liebster Award
    http://milosc-do-taylora.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.