wtorek, 21 maja 2013

Serce Śmierci 17






__________________________



REALNOŚĆ

   Wybrnęłam z jego wspomnień całkowicie roztargniona. Jak to mogło się zdarzyć? JAK!? Kiedy? Z pewnością przed moją 'przeprowadzką' tu.
   Potargałam głową, jednakże zauważyłam, że stoję jak wryta w podłogę. Nie obudziłam się nadal ze wstrząsu. Wstrząsu, który był spowodowany moją ślepotą. Jak mogłam tego nie zauważyć? Jak mógł wymazać jej pamięć? Jak mógł w ogóle do takiego postępu się przyczynić?
- CO?! - warknęłam oburzona, gdy w końcu zdołałam z siebie coś wydusić- Jak to?! Czemu mi nie powiedziałeś?! CZEMU WYMAZAŁEŚ JEJ PAMIĘĆ!?
- Natasho...- zrobił krok w moją stronę, próbując złapać mnie za ramię, ale się odsunęłam. Pokręciłam głową.
- Dorianie. Nie dotykaj mnie. Jak mogłeś zrobić coś takiego mojej przyjaciółce? Jak mogłeś to zrobić swojej...- nie dokończyłam. Nie mogłam. Poczułam, że tracę oddech, co u Śmierci jest to niemożliwe.
- Wszystko w porządku? - zapytał i ponownie zrobił krok w moją stronę. Ja powstrzymałam go niewidzialną barierą, którą sobie zwizualizowałam wbrew sobie.
   Zakręciło mi się w głowie. Obraz zaczął się zamazywać, więc złapałam się klamki od drzwi do łazienki. To pewnie od nadmiaru stresu-pomyślałam sobie. Cholera, jeszcze ludzkiego osłabienia mi brakowało.
    Tło zrobiło się czarne i tylko widziałam małe światełka, które próbowały się przez nie przebić. Usłyszałam głuche wołanie, lecz nie chciałam tego słyszeć. Próbowałam z nieznanego powodu odepchnąć to wszystko, aby całkowicie zniknęło. Ale tak się nie działo.
    Jak mogłam tego nie zauważyć? Teraz rozumiem, dlaczego Dorian się zmienił. Rozumiem, czemu patrzył się tak na Fisję. Ale nie rozumiem tego, dlaczego mi o tym nie powiedział. Znaleźliśmy się w podobnej sytuacji, w miłości zakazanej, ale przynajmniej ja nie usunęłam Brayanowi pamięci! Do jasnej cholery! Kocham go i nie ważne co by się działo, nie chcę psuć mu mózgu! A on? Biedna Fiss...
    Znowu wołanie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że przyjaciółka wbiegła do mojego domu. Wszystko działo się w zwolnionym tempie  Jej powolne ruchy sprawiły, że zaczęło mnie mdlić. Poczułam się od nich szybsza, jednakże nie mogłam się poruszyć. Stałam na wpół zgięta przy drzwiach próbując łapać oddech. Zaraz, zaraz. Przecież ja nie muszę oddychać!
    Fisja przekroczyła niewidzialną barierę i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zablokowała tylko Doriana. Stał wryty z uniesionymi rękoma, jakby podtrzymywał się szyby, której nie było. Wołał coś, pewnie moje imię, ale nie miałam ochoty ani jego słuchać, ani na niego patrzeć.
   Spojrzałam się na przyjaciółkę, która natychmiastowo ujęła mnie w ramiona. Zauważyłam w jej oczach łzy strachu, które zapewne niedługo popłyną po jej policzku. Serce biło jej jak oszalałe. Cóż się dziwić? Ja na swoim miejscu, gdybym zobaczyła Śmierć w takim stanie, padłabym na zawał.
    Czas powrócił na swój normalny tor, tak jak i moje osłabienie odeszło w niepamięć. Wyprostowałam się powoli, bardzo ostrożnie, aby to nie powróciło.
- Nash! Co Ci jest?! - zawyła ze łzami. Przytuliłam ją mocno i rzuciłam okiem na Doriana.
    Bariera została usunięta, ale mimo to nadal się nie zbliżał. Patrzał się na nas z bólem, który spokojnie mogę sobie wyobrazić.
Czemu mi nie powiedziałeś? - zapytałam w myślach. Zdziwiony, że się do niego spokojnie odezwałam, spojrzał na mnie nieufnie.
A co miałem Ci powiedzieć? Ty nie ufałaś mi, ani ja Tobie. - oznajmił. Serce zabiło mi boleśnie. Nadal to nie wytłumaczyło jego postępku.
Ale... Widziałeś o tym, że Brayan i ja... No wiesz... Wtedy mogłeś mi powiedzieć. - stwierdziłam.
Chyba sobie nie myślisz, że na przywitanie odezwałbym się 'Cześć Natasho! Twoja przyjaciółka i ja mieliśmy ze sobą coś wspólnego.' - powiedział z drwiną w głosie. Zmarszczyłam brwi. Nie lubię, gdy tak się zachowuje.
Nie, kuźwa. Wystarczyło mi odpowiedzieć, gdy się pytałam, co z Tobą nie tak! - warknęłam.  Krzykiem oprzytomniałam mu, że powinien być w stosunku co do mnie milszy.
    Kiwnął głową na znak, że przeprasza.
Co Ci się stało? - zapytał znienacka.
    Uniosłam brew. On powtórzył moją czynność, a mi się zachciało śmiać. Papuga - pomyślałam sobie.
Nic. Słabo mi się zrobiło.- odpowiedziałam.
Od wizji?
Pewnie tak.- odpowiedziałam na szybko, bo Fisja wyswobodziła się z moich objęć. Uśmiechnęłam się do niej.
- Wszystko ok? Co Ci się stało?
- Nic. Po prostu... Przemęczenie. - oznajmiłam, a gdy zaczęła mi się przyglądać uważniej, od razu dodałam: możemy o tym pogadać później?
    Widziałam, że nie była zachwycona tym, ale lekko kiwnęła głową. Złapała mnie za rękę i chcąc iść do kuchni, odwróciła się w stronę Doriana. Podskoczyła na jego widok i od razu się zarumieniła.
   Powiedziała coś pod nosem, jakieś przywitanie, i przeszła obok niego, delikatnie muskając dłonią jego klatkę piersiową. Usłyszałam jego serce, na co natychmiast się zaśmiałam wbrew sobie. Cholera, taki dupek ma serce?
Dzięki. - usłyszałam głos w mojej głowie i natychmiast palnęłam siebie w myślach. Zapomniałam założyć blokady, aby nie słyszał moich myśli. Ale, gdy spojrzałam na niego, dało się ujrzeć na jego twarzy uśmiech.
   Weszliśmy do kuchni, a przyjaciółka natychmiastowo nastawiła wodę w czajniku. Rozsiedliśmy się na krzesełkach. Zapytała się co chcemy do picia, a kiedy równocześnie powiedzieliśmy 'herbata', ona się zaśmiała.
   Dorian szybko wyjął telefon ze spodni i odebrał połączenie, które zadźwięczało tylko na sekundę. Pokiwał głową i spojrzał na mnie niepewnie. Uniosłam brew. Odłączył się.
- Szef dzwonił. - oznajmił krótko.
- Co chciał tatko? - zapytałam. Natychmiast wstałam z krzesła.
- Chce, abyś wykonała ostatnią listę. Ale spoko, zadzwonię do  Diny, na pewno Cie zastąpi. - powiedział i zaczął wykręcać jej numer.
- Co!? Nie! Nie! Nie. Dam sobie radę. Mogę ostatni dzień popracować.
- Na pewno? - zapytał niepewnie.
- Oczywiście. Daj mi tą listę.
- Tą cholerną listę. - zażartował, przypominając sobie jak ostatnio mu powiedziałam. Zaśmiałam się. Wstał i na rozłożonej dłoni zwizualizował sobie kopertę. Wręczył mi ją, a ja się uśmiechnęłam.
Ostatni dzień w pracy. Ostatni dzień życia bez życia.

***

    Kolejne zadanie. Byłam już trochę zmęczona, ale jednak nadal cieszyłam się, że dostałam niespodziewaną listę. Znalazłam się na lotnisku w Port Land wśród ludzi. Miałam jeszcze trochę czasu-ściślej mówiąc 3 minuty i 29 sekund- a więc weszłam do poczekalni i przyglądałam się szczęśliwym ludziom, którzy czekali na swe rodziny. Niektóre babcie witały już od pół godziny swoje wnuki, które przyjechały na tydzień. Inni? Witali swoich kochanków, których tak dawno oczekiwali.
   Najbardziej rozśmieszył mnie pan brudas. Siedział na fotelu, jak jakiś bezdomny, całkiem zaniedbany. Był dość młody- koło 30tki. Miał czarną, krótką brodę, a oczy całkowicie niewyspane. Miał obdarte, zabłocone jasne spodnie i długi, brudny, brązowy płaszcz. Na głowie nosił kapelusz, jak ze starych lat-klimaty dzikiego zachodu. Widziałam jego wnętrze, które było całkowicie odmienne. Był nieskazitelnie czysty, biło od niego białe światło. Miał dobre zamiary, jeśli można by tak to nazwać.
   Czekał na swoją wybrankę serca, która wyjechała na pół roku w sprawach zawodowych. Podejrzewał, że go zdradza, dlatego się tak zapuścił. Ale nie jest tak, jak sobie myślicie. Jak myślą inni. Wszystko to przykrywka.
   Pół roku temu, przed tym, jak wyjechała, wszystko było idealne. Szczęśliwa rodzinka, która starała się niedługo ją rozbudować, siedziała codziennie razem przy stole. Noce były fantazyjne, a rachunek bankowy nigdy nie był ujemny. John-bo tak mu na imię, niedługo miał przejąć rodzinną firmę. A więc równało się to milionowym wynikiem w koncie bankowym. A ona? Cóż. Poznała go poprzez pracę. Bizneswomen, która zawsze chciała osiągnąć wszystko, co możliwe. Już po paru tygodniach związku wprowadziła się do niego, a on zaczął za nią szaleć bez opamiętania.
    Ale opamiętanie nadeszło.
    Powiedział, że pokłócił się z ojcem. Tuż przed jej wyjazdem. Ona, gdy to usłyszała, uśmiechnęła się blado i oznajmiła, że wszystko się jakoś ułoży. Po wylocie dzień w dzień wydzwaniała do niego, czy się pogodzili. On jednak omijał ten temat.
     Teraz? To wszystko przykrywka. Stwierdził, że jeżeli miłość wszystko przetrwa, przetrwa nawet biedotę. Przebrał się za żebraka, za brudasa, aby zobaczyć, czy na prawdę jest taka, jaka się wydaje. Ale cóż. Zajrzałam w jej umysł i wiem, że wróci do swojego pałacu całkowicie sam.
Przejął już rodzinną firmę. Przejął całą fortunę. Ale nie odnalazł miłości swojego serca.
    Uśmiechnęłam się do niego, gdy obok niego przechodziłam. Spojrzał się na mnie zdziwiony, a ja do niego mrugnęłam. Przeszłam bez słowa i skierowałam się do szklanej ściany, przez którą widać było pas lotniskowy.
    Zamknęłam oczy i wymazałam swój obraz ze wszystkich myśli przechodni. Przeszłam przez ścianę i stanęłam na świeżym powietrzu. Wiatr powiewał tak, że moje czarne włosy opadały na moją twarz. Założyłam kosmyki za ucho i rozejrzałam się po pasie startowym. Zauważyłam na nim kilku współpracowników, którzy od razu, gdy mnie ujrzeli, pomachali mi na przywitanie. Uśmiechnęłam się zdziwiona i pomaszerowałam w wyznaczone miejsce.
    Chciałam do kogoś podejść, ale zauważyłam zbliżający się samolot, który lądował. Zbliżał się coraz niżej, niżej, aż w końcu rozsunął koła, które dotknęły po chwili asfaltu. Przeniosłam się do samolotu.
   Pomieszczenie było duże. Ludzie zapięci byli na swoich miejscach, a dzieci cicho płakały. Większość osób miała zamknięte oczy i włożone do uszu słuchawki. Uśmiechnęłam się do wszystkich, ale oni mnie nie widzieli.
   Pomaszerowałam wzdłuż przejścia i weszłam do kabiny pilota. Dwaj mężczyźni, siedzący na swych siedzeniach, gadali coś niezrozumiałego do mikrofonu zamontowanego do dużych słuchawek. Gruby, siwy mężczyzna, siedzący po prawej obejrzał się nagle, jakby wyczuł moją obecność. Uniosłam brew i podeszłam bliżej nich. Wzrokiem znowu przeniósł się w stronę steru.
    Przykucnęłam pomiędzy nimi i chudy, młody człowiek delikatnie łokciem mnie szturchnął. Zadrżałam, ale on nie zwrócił na mnie uwagi. Jego część ciała przeleciała przeze mnie, jakbym była tylko powietrzem.
   Zamknęłam oczy i zobaczyłam, ile mam jeszcze czasu. Zaledwie parę sekund. Rozprostowałam nogi i podeszłam do starszego, który przestraszony błądził wśród liczników na monitorze.Dotknęłam go i nagle samolot stracił równowagę i pojechał dalej, waląc prosto w wysoką wieże.
   A moi współpracownicy zajęli się niektórymi śmiertelnie rannymi.

***

   Usłyszałam odgłos nadjeżdżających karetek, ale nie zwracałam na nie uwagi. Rozwinęłam ponownie listę i wciągnęłam głęboko powietrze do płuc.
   Na dziś, na zawsze, ostatnie zadanie. Ciężko mi będzie rzucić tą pracę, z którą tak się związałam. Muszę znaleźć jakieś rozwiązanie, aby nie przejmować tej zasranej firmy...
    Zobaczyłam, jak na liście znikają nazwiska, którymi już się zajęłam. Następny w mojej kolejce jest...
    O cholera.
    Palce mi zadrżały i kartka podryfowała wraz z powietrzem powoli na asfalt.

***

    Cała zapłakana weszłam do lasu, który znajdował się koło mojego domu. W tym miejscu pierwszy raz całowałam się z Brayanem. W tym miejscu zapomniałam pierwszy raz o problemach. A teraz? Problemy zwalają mi się na głowę jeden, po drugim.
    Znalazłam się na szczycie góry i zauważyłam w oddali mężczyznę, który siedział na trawie i patrzył przed siebie. Serce mnie ukuło boleśnie i wiedziałam już, że jest to Brayan. Podeszłam nieco bliżej, nie spiesząc się. Nie chciałam, by te chwile odeszły. Chciałam z nim porozmawiać, chciałam być z nim. Być przytulana, całowana. Zapomnieć po raz kolejny o swoich problemach.
    Stanęłam niedaleko niego i nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Tyłkiem upadłam boleśnie na trawę, a on zerwał się z miejsca. Spuściłam głowę, by na niego nie patrzeć.
- Cholera. Ależ mnie przestraszyłaś. - odezwał się i chciał podejść, ale powstrzymałam go ruchem dłoni.
- Czemu nie powiedziałeś? - zapytałam, nadal trzymając głowę spuszczoną. Łzy kropnęły na trawę, zostawiając na niej ślad, niczym kropla deszczu.
- Czego, kochanie? - zdziwił się. Poczułam jego strach. Poczułam, że boi się mnie stracić. Tak jak i ja boję się stracić jego.
    Podniosłam głowę i spojrzałam na niego z zapłakanymi oczami. W przeciwieństwie do ludzi mój płacz nie wygląda szkaradnie. Są to łzy smutku, rozpaczy, które nie zjawiają się z byle powodu. Łzy są szkliście przezroczyste i tak ciężkie, jakby kryło się w nich ogromne cierpienie. Płacz nie powoduje u nas czerwonych oczu- wprost przeciwnie. Szklą się, jakbyśmy mieli je ze szkła. W nich kryło się wszystko, czego się boimy. A czego się boimy? Uczuć.
    Wiedziałam, że gdy zobaczy mój stan, domyśli się. Czułam już, że jest przekonany, iż ja wiem o wszystkim. Wstałam, choć nogi nadal miałam jak z waty. Byłam bezsilna. Byłam...
- Skąd wiesz?- zapytał cicho. W jego głosie słychać było smutek.
   Co miałam mu odpowiedzieć? Nie mogłam go w takim momencie okłamać. Nie mogłam. Nie ważne, czy słusznie postąpię. I tak Wielki Kodeks Śmierci ostatnio wylądował u mnie w koszu. Łamię wszystkie zasady. Nie licząc się z konsekwencjami.
    Wciągnęłam głośno powietrze, jakby miało mi to dodać otuchy, po czym powiedziałam jednym tchem:
- Jestem Śmiercią. Przyszłam po ciebie, kochany.



__________________________________________
Ogólnie to był długo wyczekiwany przeze mnie fragment. Chciałam już na samym początku to wstawić, ale tak się potoczyło, że całkiem inna, dłuższa historia wyszła.
Co będzie dalej? Nie wiem xd Mam tylko końcówkę wymyśloną, ale muszę to jakoś wyrównać w całość :p
Tak właśnie wygląda moja nauka: pisanie opowiadań xd
Przepraszam za długą przerwę :(
Mam nadzieję, że nie straciłam czytelników :)
Pozdrawiam i życzę miłej nauki na koniec roku szkolnego :D
Wracam do nauki xd

Ps. Sobie pomyślałam, żeby wezwać Natashe, aby zlikwidowała naukę xd

Pozdrawiam! ;*

z powodu zamulonego neta, nie wkleję tym razem teledysku/muzyki ;<
Dodam przy naładowanym transferze

6 komentarzy:

  1. Tego to się niespodziewałam :)
    Ciągle mnie zaskakujesz, i to jest dobre, bo przynajmniej nie znudzisz czytelników ^^
    Dorian - coraz bardziej go lubię, jak mam być szczera. Smutna historia, ale mam nadzieję, że dojdą do szczęścia z Fiksją.
    Natasha - oj oj nie wiem co powiedzieć. Kocham ją naprawdę i cieszę się, że zdecydowała się powiedzieć mu prawdę ... ale to takie smutne ;/ Ehh miłość piękne, ale rani ...
    Czekam na następne ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No to mnie zaszokowałaś. Naprawdę.Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Mam nadzieję,że zakończenie nie będzie zbyt drastyczne:/
    Pozdrawiam i miłego pisania! Jeśli chciałabyś poczytać opowiadanie mojego autorstwa to zapraszam tu: szkarlatny.blogspot.com Będzie mi bardzo miło:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi tam się podoba bardzo <3 Mam prośbę: Nie kończ tego za szybko, ok ? Ja chce wiece i więcej :) Mogłabyś rozwinąć jak dla mnie wątek Doriana i Fi. Jak na razie to opowiadanie mi się podoba bardziej niż "Drzwi przeznaczenia". Mam nadzieję, że będzie jeszcze dużo rozdziałów :) Jak bd coś nowego to bądź tak miła i daj mi znać na zapytaj :) Z góry dziękuje :D
    Królowa Trampek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też myślałam, żeby dodatkowe rozdziały przeznaczone były dla samego Doriana i Fiss. :) Szybko przeczytałaś moje dwa opowiadania :D
      Końcówka się zbliża wolnymi krokami, gdyż wszystko już mam zaplanowane z końcówką. Nie wiem czy będzie zadowalająca dla was, ale jak dla mnie jest :D
      Skończyć kiedyś muszę, ale postaram się trochę przedłużyć. Zawsze może być druga część opowiadania(ostrzegam, że będzie trochę inna), a więc nie musi być to ostateczny koniec.
      Oczywiście, że poinformuję Cie o następnych rozdziałach :)
      Dziękuję za przeczytanie.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. to mnie zaszokowałas i prosze nie kończ jeszcze to opowiadanie naprawdę mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do Libster Award. Więcej dowiesz się tutaj: http://miedzy-miloscia-a-tesknota-czesc-1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarz ma być szczery :)
Nie spamuj mi tu tylko tym, że wklejasz byle jaki komentarz abym tylko weszła na Twojego bloga. Masz od tego zakładke SPAM.